Projekt ustawy przewidującej umorzenie 2,7 mld z 9 mld zł szpitalnych długów należy do najbardziej opieszale przygotowywanych przedsięwzięć Ministerstwa Zdrowia. Kilkakrotnie przekładano datę jego prezentacji. Wreszcie - cztery dni po ostatecznym terminie wyznaczonym przez poirytowanego opóźnieniami premiera - opowiedzieli o nim w piątek na wspólnej konferencji ministrowie Jacek Rostowski i Ewa Kopacz.

Reklama

Jak zapowiadali wówczas szefowie resortów zdrowia i finansów, rząd miał zająć się projektem wczoraj. Dlaczego do tego nie doszło? "Premier przerwał posiedzenie, spiesząc się na następne spotkanie" - tłumaczy rzecznik Ministerstwa Zdrowia Jakub Gołąb. "Oddłużenie szpitali będzie omawiane dzisiaj, gdy rząd dokończy obrady" - dodaje.

Jak dowiaduje się DZIENNIK, nie będzie to jednak gotowy projekt ustawy. Minister zdrowia przedstawi jedynie ogólne założenia reformy. To oznacza, że uchwalenie prawa pozwalającego na oddłużenie szpitali odsuwa się w bliżej nieokreśloną przyszłość.

"W tak krótkim czasie nie da się przygotować projektu dla Rady Ministrów. Projekt musi przejść przez uzgodnienia międzyresortowe i Komitet Stały Rady Ministrów. Na to jest za mało czasu" - tłumaczy Marek Balicki z SdPl, były minister zdrowia. Balicki przypomina, że to nie pierwszy raz, kiedy pani minister zapowiada rzeczy niemożliwe. "Jednak z wizerunkowego punktu widzenia to bardzo dobra zagrywka: w piątek w świat poszła optymistyczna informacja o oddłużeniu szpitali, którą zainteresowały się media. Ale prawda jest taka, że projekt nie jest do końca gotowy i zawiera liczne luki" - dodaje Balicki.

Ministerialny pomysł oddłużenia krytykują nawet posłowie PO. "Oddłużenie to tak naprawdę w tej chwili tylko propozycja. Trwają ciągle wyliczenia, nic nie jest przesądzone. Tym bardziej że jeszcze różnimy się w kilku detalach z koalicjantem" - mówi Grzegorz Dolniak, wiceszef klubu PO. Posłowie Platformy buntują się także, że to oni muszą firmować ten niedoskonały projekt, bo ministerstwo wszystkie swoje projekty - w mniej lub bardziej dopracowanej formie - składa w Sejmie za ich pośrednictwem. W efekcie prace nad wszystkimi ustawami zdrowotnymi są wstrzymane. Dotyczy to m.in. ustaw o ubezpieczeniach dodatkowych, prawach pacjenta i przekształcaniu szpitali w spółki.

Kolejne ustawowe spóźnienia Ewy Kopacz to woda na młyn dla opozycji. Posłanka PiS Jolanta Szczypińska domagała się wczoraj odwołania minister zdrowia, argumentując, że zamiast zapowiadanych reform "realny okazuje się scenariusz nakreślony przez poseł Beatę Sawicką dotyczący obligatoryjnej prywatyzacji wszystkich zakładów opieki zdrowotnej". Przemysław Gosiewski, szef klubu PiS, oświadczył jednak, że jego klub nie przewiduje złożenia wniosku o wotum nieufności dla Kopacz. Ale będzie się domagał, by na początku lipca w Sejmie odbyła się debata na temat służby zdrowia.