Na początku listopada między prezydencją niemiecką a Parlamentem Europejskim wypracowane zostało porozumienie w sprawie mechanizmu powiązania dostępu do środków unijnych z praworządnością, które zostało skrytykowane przez rządy Polski i Węgier. W liście skierowanym do szefów instytucji UE dotyczącym budżetu wspólnoty premier Mateusz Morawiecki oświadczył, że Polska podtrzymuje swoje stanowisko i nie może się zgodzić na uznaniowość mechanizmu.
Jak zaznaczył Ziobro podczas poniedziałkowej konferencji prasowej, zagadnienie to jest fundamentalne dla przyszłości Polski i Europy. To jest kwestia, która będzie rozstrzygać o tym, czy Polska będzie suwerennym podmiotem w ramach tej wspólnoty, jaką jest UE, czy też zostanie poddana politycznemu i zinstytucjonalizowanemu zniewoleniu- ocenił minister. Bo nie chodzi to o żadną praworządność, która jest tylko pretekstem, pięknym słowem, który ładnie trafia do ucha, ale chodzi tutaj realnie o instytucjonalne, polityczne zniewolenie, radykalne ograniczenie suwerenności - podkreślił Ziobro.
Według ministra jest to ten moment, a którym po raz kolejny jest możliwość skutecznego wykorzystania realnej władzy, jaką traktaty UE przypisują poszczególnym państwom, w tym Polsce. Władzy, która poszczególnym państwom daje gwarancję bezpieczeństwa i obrony swoich najbardziej podstawowych interesów i racji stanu. Po to właśnie ta zasada weta została w pewnych sprawach traktatowych zastrzeżona - mówił Ziobro.
Jak przypomniał Ziobro, w poniedziałek zaplanowano spotkanie komitetu stałych przedstawicieli państw UE, a następnie w kolejnych dniach odbywa się Rada UE i teraz jest ten moment (...) kiedy Polska może zgłosić weto do wieloletnich ram budżetu i innych dokumentów przedstawionych do decyzji. Minister podkreślił, że wszyscy polscy politycy powinni mówić w tej sprawie jednym głosem: nie zgadzamy się na takie rozstrzygnięcia, nie zgadzamy się na tak radykalne uderzenie w pozycję Polski, nie zgadzamy się na tak radykalne ograniczenie suwerenności Polski i dlatego składamy weto, ponieważ chcemy, aby nasze podstawowe interesy były wysłuchiwane.
Ziobro podkreślał, że cieszy się, że może mówić w tej sprawie jednym głosem z całym obozem Zjednoczonej Prawicy. Wysłałem dzisiaj list, który jest teraz w drodze do pana premiera Mateusza Morawieckiego i cieszę się, że mogę mówić jedynym głosem z liderami Prawa i Sprawiedliwości, z premierem Morawieckim (...), z całą naszą koalicją i obozem Zjednoczonej Prawicy - mówił w poniedziałek Ziobro. Podkreślił, że obóz Zjednoczonej Prawicy mówi "nie" w sprawie powiązania budżetu UE z praworządnością. Mówimy "nie" dla tych rozwiązań i wskazujemy, że Polska winna użyć weta (...) Jestem przekonany, że podobnie jak pan premier Orban (...) pan premier Morawiecki z tych uprawnień skorzysta - powiedział. Podkreślał, że decyzje, o których mowa, dotyczą "spraw zasadniczych" i będą rozstrzygać o tym, co przez dziesięciolecia będzie odbijać się na jakości życia Polaków. W naszej ocenie nie ma innej możliwości - wobec bezprawia, jakie proponują największe kraje UE (...) - jak skorzystać z tych środków władczych, które gwarantują nam obronę naszych podstawowych interesów - stwierdził Ziobro.
Kolejni politycy Zjednoczonej Prawicy mówili też, że "weto albo śmierć". Z kolei Michał Wójcik stwierdził, że brak weta oznacza, że w Polsce, jak w niektórych krajach UE, będą odbywać się "targi dzieci".
Na konferencji prasowej doszło też do starcia dziennikarzy TVN24 z ministrem Michałem Wosiem. Chcieli bowiem pytać Ziobrę o taśmy, opublikowane przez Romana Giertycha ws. nacisków na Leszka Czarneckiego. Woś nie pozwolił jednak ich zadać. Stwierdził, że skoro politycy Solidarnej Polski stosują się do zasad programów TVN, w których występują, to dziennikarze powinni zastosować się do prośby o zadawanie pytań jedynie w temacie konferencji.
KO: Rządzący przez walkę o stołki narażają interesy kraju
Posłowie Koalicji Obywatelskiej komentowali poniedziałkową konferencję Zbigniewa Ziobry i jego współpracowników. Minister sprawiedliwości powiedział, że jest przekonany, iż polski rząd zastosuje weto do unijnego budżetu z powodu powiązania go z zasadą praworządności. Jak dodał brak weta oznaczałby całkowitą utratę zaufania do premiera "z wszelkimi tego konsekwencjami".
Według szef klubu KO Cezarego Tomczyka "jeśli powiemy Unii Europejskiej nie, to znaczy że nie zgadzamy się, by pieniądze z unijnego budżetu trafiły do kieszeni Polaków". Oznacza to też, dodał, że "PiS wyprowadza Polskę z Unii Europejskiej".
Dzisiaj jesteśmy zakładnikami sytuacji w samym rządzie, ale to jest też naprawdę moment, żeby pokazać o co tak naprawdę chodzi. Przez walkę o stołki i władzę w samym rządzie są w stanie narazić interesy Rzeczpospolitej i doprowadzić do sytuacji, że do Polski mogą nie trafić unijne pieniądze - podkreślił Tomczyk. - To jest absolutnie działalność antypaństwowa - dodał.
Rzecznik PO Jan Grabiec ocenił, że "żadnego weta nie będzie". "Ale sam fakt używania tego rodzaju argumentów w dyplomacji międzynarodowej sprawia, że polska pozycja w grze o bezpieczeństwo i grze o pieniądze jest gorsza, bo panowie zajmują się rywalizacją między sobą i podgryzaniem siebie nawzajem" - mówił.
Na początku listopada między prezydencją niemiecką a Parlamentem Europejskim wypracowane zostało porozumienie w sprawie mechanizmu powiązania dostępu do środków unijnych z praworządnością - rozporządzenie w tej kwestii jest elementem przygotowywanego pakietu budżetowego na l. 2021-2027, w którym jest również tzw. fundusz odbudowy po pandemii koronawirusa. Porozumienie to zostało skrytykowane przez rządy Polski i Węgier. W liście skierowanym do szefów instytucji UE dotyczącym budżetu wspólnoty premier Mateusz Morawiecki oświadczył, że Polska podtrzymuje swoje stanowisko i nie może się zgodzić na uznaniowość mechanizmu.
W poniedziałek w Brukseli odbędzie się posiedzenie ambasadorów państw UE, na którym ma pojawić się m.in. kwestia projektu rozporządzenia w sprawie warunkowości w budżecie UE.