Dwa tygodnie temu minister zaprosił na kolację posłów Platformy zasiadających w sejmowej komisji kultury - donosi "Newsweek". Spotkanie odbyło się w Prowansji, jednej z droższych warszawskich restauracji. Gdy przyszło do płacenia, Bogdan Zdrojewski, zamiast wyciągnąć z kieszeni własne pieniądze, sięgnął do portfela podatnika. I poprosił kelnera o przesłanie rachunku na ponad 1300 złotych do Ministerstwa Kultury.

Reklama

"Przelew miał nastąpić dopiero wtedy, gdy resort otrzyma i zaksięguje fakturę" - wyjaśnił informator "Newsweeka".

Na fakturze nie było wzmianki o kosztach alkoholu i innych napitków. Za zamawiane napoje każdy z biesiadników przezornie zapłacił na miejscu.

Gdy dziennikarze "Newsweeka" zapytali w ministerstwie, dlaczego Bogdan Zdrojewski zorganizował partyjną nasiadówkę za publiczne pieniądze, usłyszeli, że przez... roztargnienie. "Pan minister pomylił się i zapomniał zapłacić, ale oczywiście ureguluje ten rachunek ze swoich prywatnych funduszy" - zapewniła tygodnik Iwona Radziszewska, rzeczniczka resortu.

Reklama

Także szef dyplomacji Radosław Sikorski, pewnie również przez roztargnienie, poprosił o przesłanie rachunku za kolację z przyjaciółmi do Ministerstwa Spraw Zagranicznych. O jego spotkaniu ze znajomymi w restauracji Dom Polski pisał "Fakt". Po tej publikacji minister zapowiedział: "Zapewne dla świętego spokoju będę chciał uregulować to osobiście".

"Te przykłady budzą niesmak. Posłowie i politycy na tak wysokich stanowiskach powinni świecić przykładem. Ich zachowanie świadczy jednak o głębokim niedorozwoju etycznym" - powiedział "Newsweekowi" prof. Zbigniew Nęcki, psycholog, dyrektor Instytutu Ekonomii i Zarządzania Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. "Obawiam się, że to, co ujawniają dziennikarze, to tylko wierzchołek góry lodowej" - dodaje profesor.