Według portalu "Super Expressu", na miejsce przyjechały dwie jednostki straży pożarnej.

Ktoś zadzwonił na straż i powiedział, że w domu na obrzeżach Warszawy, w którym mieszka Michał Dworczyk, jest pożar i czworo dzieci jest uwięzionych. Przyjechała straż, na szczęście to był głupi żart - powiedział SE.pl informator.

Reklama