We wtorek, chwilę po godzinie 22, posłowie przegłosowali uchwałę ws. przywrócenia ładu prawnego oraz bezstronności i rzetelności mediów publicznych oraz Polskiej Agencji Prasowej.
Na reakcję TVP nie trzeba było długo czekać. Telewizja Publiczna przerwała nadawany program i zaczęła transmitować wydanie specjalnie. Widzowie mogli przeczytać o "ataku na niezależne media".
Na tym jednak nie koniec. Czołowi politycy PiS spędzili całą noc w siedzibie TVP przy Woronicza. Nie zabrakło Jarosława Kaczyńskiego, a także byłego ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka. Prezes partii zapowiedział nawet dyżuru polityków, po 10 osób, w siedzibie TVP.
Zdaniem politologia prof. Rafała Chwedoruka z Uniwersytetu Warszawskiego PiS chce pokazać resztki sił politycznych. Dodaje przy tym, że PiS jest osamotniony w tej walce i nie może liczyć na żadnego sojusznika.
Walka PiS o TVP. "Boją się podziału w partii"
Historia polskiej polityki przeniknięta jest ironią i paradoksem. Kilka lat temu, to politycy ówczesnej opozycji zasiadali w sali obrad Sejmu, próbując manifestować swój protest. To przyczyniło się do osłabienia opozycji. Pokazały to kolejne notowania sondażowe. Obywatelom trudno było uwierzyć, że do niedawna rządzący politycy, nagle mogą wystąpić w roli wiarygodnych rewolucjonistów - przypomina prof. Chwedoruk i dodaje, że dokładnie to samo mamy teraz w przypadku PiS.
Politycy, którzy do tej pory w istotnej mierze decydowali o tym, co się dzieje w TVP, przez prawo i innego rodzaju wpływy, nagle mieli stać się buntownikami i być w pełni wiarygodni w roli nonkonformistycznych buntowników. Istotna część wyborców PiS to osoby, którzy nie popierali partii bez wahań, tylko warunkowo. A wyborca umiarkowany jest niechętny radykalizmowi i tego typu działaniom. PiS w ten sposób zbiera konsekwencje przyjętej taktyki konsolidacji partii poprzez radykalizację. Nawet jeśli ryzykuje utratą wyborców, to dalej podążają w tę stronę, bojąc się bardziej podziału wewnętrznego w partii, niż utraty kolejnego fragmentu wyborczego poparcia - słyszymy od rozmówcy portalu Dziennik.pl.
Dojdzie do rozdziału w PiS? "Dyskusje mogą osiągnąć apogeum"
Na pytanie, czy aktualne działanie w PiS dot. walki o TVP, mogą doprowadzić do konfliktu w partii, politolog odpowiada, że "krótkoterminowo nie". Ale w wyborach samorządowych, jeśli przyniosą one gorsze niż oczekiwane rezultaty, a to jest możliwe, to wtedy wewnętrzne dyskusje mogą osiągnąć apogeum. PiS stawia wszystko na jedną kartę. Nowa ekipa rządząca ma jednak tak silne poparcie w opinii publicznej oraz wszystkie możliwości prawno-instytucjonalne do działania, które prędzej, czy później - przyniosą efekt - zaznacza politolog.
Prof. Rafał Chwedoruk podkreśla też, że PiS jest osamotniony w swoich działaniach dot. mediów publicznych. Kiedy opozycja niegdyś protestowała, mogła liczyć na poparcie wielu istotnych polityków z Europy Zachodniej. Teraz PiS jest osamotniony. Żaden poważny polityk nie wystąpi po stronie polityków PiS protestujących w siedzibie Telewizji Publicznej. To przypomina próbę tworzenia rządu Mateusza Morawieckiego. Wszyscy wiedzieli, że to się nie uda. Walka oTVP jest z góry przegrana. PiS próbuje opóźnić przejęcie pełnej kontroli, ale aktualnie jest politycznie i społecznie za słaby na osiągnięcie tego celu. PiS nie może też liczyć na młodych ludzi i mieszkańców dużych miast, a więc społeczności kluczowych dla tego typu protestach- wskazuje.
PiS walczy o media publiczne. "To jest główna stawka w grze"
Ekspert zaznacza również, że PiS za wszelką cenę chce podtrzymać aktywność własnych struktur i wymuszać przez radyklane działanie jedność. Każdy ma się opowiedzieć za. A jeśli ma odejść, to niech zrobi to teraz - słyszymy.
To jest główna stawka w grze: pokazanie resztek politycznej siły. Długoterminowo ta manifestacja zakończy się fiaskiem - dodaje politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Kontakt do autora artykułu: sylwia.baginska@infor.pl