Okazuje się, że niektóre rozwody ogłoszone podczas pandemii mogą zostać unieważnione w wyniku skargi o wznowienie postępowania, złożonej przez jedną ze stron. Taki scenariusz wynika z najnowszej uchwały Izby Cywilnej Sądu Najwyższego. Ustalono, że w przypadku spraw o rozwód, które nie zostały zakończone przed 3 lipca 2021 roku, oraz tych, które zostały wszczęte między 3 lipca 2021 r. a 14 kwietnia 2023 r., sąd pierwszej instancji powinien orzekać w składzie jednego sędziego, chyba że prezes sądu zarządził rozpatrzenie sprawy przez trzech sędziów. W przypadku rozpoznania takiej sprawy przez jednego sędziego i dwóch ławników, istnieje ryzyko nieważności postępowania zgodnie z art. 379 pkt 4 k.p.c., tj. gdy skład sądu był niezgodny z przepisami prawa.

Reklama

Zbieramy owoce bałaganiarskiego i niechlujnego ustawodawstwa z czasów pandemii, kiedy próbowano wrzucać wszystko do ustaw covidowych,również zmiany w przepisach postępowania cywilnego. Już samo oznaczanie przepisów w ustawie covidowej, czyli artykuły z numerem, kilkoma literkami i do tego jeszcze cyferkami, wskazuje, że proszono się o nieszczęście - powiedział w rozmowie z Dziennik.pl adw. Maciej Rakowski, prof. Uniwersytetu Łódzkiego.

Reklama

Nasz rozmówca podkreślił, że przy takim stanowieniu prawa nie da się zapewnić, że "to prawo będzie rzeczywiście przez wszystkich stosowane, gdyż niezwykle łatwo jakiś przepis przeoczyć". Nie jestem więc zaskoczony, że były przypadki przeoczenia przez sądy tego bałaganiarskiego ustawodawstwa covidowego - zaznaczył.

Dodał też, że dla laika obecna sytuacja może wydawać się absurdalna. Mamy postępowania, w których sąd orzekał w takim składzie, w jakim co do zasady powinien orzekać, czyli w sprawach o rozwód - zawodowy sędzia i dwóch ławników. Na tak zwany chłopski rozum może się wydawać, że skład 3-osobowy jest lepszy i bardziej obiektywny niż jednoosobowy. Jednak przepisy covidowe nakazywały orzekanie w składzie jednoosobowym. Czyli skład trójkowy był niezgodny z ustawą, co teraz może skutkować nieważnością postępowania - wskazał adw. Rakowski.

Adw. Maciej Rakowski: Sprawy rozwodowe mogą zostać przesunięte o lata

Zdaniem profesora UŁ w najgorszej sytuacji są strony, których sprawa zakończyła się w Sądzie Okręgowym i które czekają na rozpoznanie apelacji.Wyrok rozwodowy ma wiele składników, zatem apelacja może dotyczyć na przykład tylko wysokości alimentów albo kontaktów z dzieckiem. Tymczasem sąd drugiej instancji nieważność postępowania bierze z urzędu, więc z urzędu uchyli wyrok przekazując sprawę do ponownego rozpoznania - stwierdził.

I przypomniał, że w sądach drugiej instancji, są wielkie zaległości. Na przykład w Łodzi na rozpoznanie apelacji od wyroku rozwodowego czeka się nierzadko 1,5 roku, czyli teraz może być tak, że sprawa się skończyła 1,5 roku temu, przedmiotem sporu jest jakiś element orzeczenia, a dzisiaj rozpoznając apelację sąd drugiej instancji musi ten wyrok uchylić i przekazać sprawę do Sądu Okręgowego, przed którym będzie toczyć się od początku - wyjaśnił ekspert.

Natomiast - jak tłumaczył - w tych sprawach, które się zakończyły, strony mają możliwość wznowienia postępowania. Przy czym wznowienia postępowania można żądać w ciągu 3 miesięcy, od kiedy strona dowiedziała się o przesłankach wznowienia. Jednocześnie w sprawach rozwodowych nie można żądać wznowienia, wtedy kiedy jedna ze stron zawarła kolejny związek małżeński - dodał adw. Rakowski.

Prawnik zwrócił też uwagę na emocje, które przy rozprawach rozwodowych bywają intensywne. Często zwaśnione strony są gotowe robić sobie na złość i może się okazać, że ktoś kierowany czystą złośliwością będzie żądał wznowienia postępowania, które po wznowieniu w dwóch instancjach będzie trwało kolejne kilka lat - powiedział.

Podsumowując, rozsądek podpowiada, że majstrowanie przy przepisach proceduralnych, zwłaszcza w takim tempie, i wprowadzanie prowizorycznych rozwiązań może się źle skończyć. I trudno mieć dzisiaj pretensje do sędziów, że przeoczyli jakieś przepisy oznaczone literkami i cyferkami, wplecione do ustawy covidowej, która była ustawą o wszystkim, uchwalaną w pośpiechu i bez szerszej dyskusji - skonkludował prof. Maciej Rakowski.

Adw. Przemysław Rosati: To bałagan wprowadzony nieprzemyślanymi nowelizacjami

Adw. Przemysław Rosati, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej również uważa, że "cała ta historia pokazuje bałagan, jaki został wprowadzony nieprzemyślanymi nowelizacjami procedur sądowych". Procedur, które były dokonywane ustawami covidowymi z błędnym przekonaniem, że składy jednoosobowe są lepszym rozwiązaniem. W teorii i w zamyśle autorów pomysłów o składach jednoosobowych rozwiązanie takie miało rzekomo przyspieszyć rozpoznawanie spraw. Wiemy i widzimy jak na dłoni, że jest to mrzonką - stwierdził w rozmowie z Dziennik.pl adw. Przemysław Rosati.

I podkreślił, że "uchwała odnosi się do nieważności postępowania w rozumieniu artykułu 379 pkt 4 k.p.c., w aspekcie sprzeczności skład sądu orzekającego z przepisami prawa". W praktyce dotyczy tylko spraw w toku.To oznacza, że jeżeli sąd odwoławczy kontrolując sprawę, prowadzoną przez sąd okręgowy w sprawie o rozwód w składzie jeden sędzia i dwóch ławników, podzieli argumentację i zapatrywania prawne zawarte w tej uchwale, to może to mieć istotne implikacje. Pamiętajmy, że sama uchwała nie ma mocy zasady prawnej - zaznaczył prawnik.

Jednak, podobnie jak przedmówca, ocenił też, że "jeżeli sąd apelacyjny podzieli rozważania prawne przedstawione w uchwale, to wówczas zgodnie z art. 386 § 2 k.p.c., jest zobligowany do uchylenia wyroku wydanego przez sąd pierwszej instancji w sprawie rozwodowej, zniesienia postępowania w zakresie dotkniętym nieważnością i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania". W rezultacie cała sprawa zostaje przekazana do ponownego rozpatrzenia. Taki scenariusz jest de facto jedynym skutkiem, jeśli sądy apelacyjne będą podzielały argumentację zaprezentowaną w tej uchwale - stwierdził prezes NRA.

Adw. Rosati nie ma wątpliwości, że właśnie "wyżej wspomniana kwestia nieważności postępowania i uchylenia wyroku to jedyny skutek, jaki może wywołać stosowanie argumentacji prawnej zawartej w tej uchwale".

Natomiast jeżeli chodzi o sprawy w toku, to zdaniem adw. Przemysława Rosatiego "sama uchwała nie stanowi podstawy do wznowienia postępowania". Po drugie, nieważność postępowania obejmująca sprzeczność składu sądu orzekającego z przepisami prawa, nie stanowi ustawowej podstawy wznowienia postępowania wskazanej w przepisach o wznowieniu postępowania, czyli w art. 399 i następnych, w szczególności w art. 401. - zaznaczył. Ustawową podstawą wznowienia postępowania w odniesieniu do kształtowania składu sądu jest tylko taka podstawa, która polega na tym, że w składzie sądu uczestniczyła osoba nieuprawniona albo jeżeli orzekał sędzia wyłączony z mocy ustawy, a strona przed uprawomocnieniem się wyroku nie mogła domagać się wyłączenia - dodał prawnik.

Argumentując, podkreślił, że "podstawy wznowienia postępowania z powodu tzw. nieważności są zawężone względem instytucji nieważności postępowania". Nie obejmują one sytuacji, gdy skład sądu orzekającego był sprzeczny z przepisami prawa, co oznacza, że argumentacja przedstawiona w uchwale Sądu Najwyższego nie kształtuje ustawowej podstawy wznowienia. Innymi słowy, sprawy zakończone prawomocnie nie mogą zostać wznowione ani na podstawie samej uchwały, ani na podstawie argumentacji w niej zawartej. Argumenty te nie stanowią ustawowej podstawy wznowienia, którą kształtuje jedynie art. 401 k.p.c.- zauważył.

Podsumowując, dla spraw w toku ta argumentacja może mieć znaczenie, jeżeli Sądy Apelacyjne będą przyjmowały tę argumentację za prawidłową, dla spraw prawomocnie zakończonych argumentacja, jak i sama uchwała nie ma żadnego znaczenia - wskazał ekspert.

Adw. Rosati odniósł się również do krążących po internecie i mediach fałszywych informacji dotyczących ponownego małżeństwa zawartego po "rozwodzie covidowym". Jeśli ktoś w międzyczasie, tj. po prawomocnym wyroku rozwodowym, zawarł drugi związek małżeński, to zgodnie z artykułem 400 k.p.c. niedopuszczalna jest skarga od wyroku orzekającego unieważnienie małżeństwa lub rozwód, albo ustalającego nieistnienie małżeństwa, jeżeli jedna ze stron zawarła nowy związek małżeński po uprawomocnieniu się wyroku. To stanowi odrębną kwestię niezależną od wskazanych wyżej argumentów. W praktyce oznacza to, że nie można wznawiać postępowań, gdy po prawomocnym rozwodzie ktoś zdecydował się na ponowne zawarcie związku małżeńskiego - zaznaczył.

Neo-sędziowie też interpretują prawo

Prezes Naczelnej Rady Adwokackiej zwrócił również uwagę na jeszcze jeden fakt, który przewija się w dyskusjach medialnych i mediach społecznościowych, a dotyczy tego, czy uchwała została wydana przez tzw. neo-sędziów.Zdaniem prawnika jest to aspekt wtórny. Stanowi to jednak symptom bałaganu odziedziczonego po deformach ustroju sądownictwa, przeprowadzanych przez poprzedniego ministra sprawiedliwości. Część orzeczeń jest wydawanych przez sędziów, a część przez sędziów powoływanych przez KRS w procedurze ukształtowanej po 2016 roku. To natomiast jest zupełnie odrębna dyskusja - ocenił.

I podkreślił, że mimo to "nie istotne jest, kto konkretnie orzekał, bo każdy prawnik ma prawo do interpretacji przepisów".Nawet gdyby nie było tej uchwały, a jakiś sąd apelacyjny, choćby w prawidłowym składzie, doszedłby do takiego samego przekonania na podstawie własnej wiedzy, doświadczenia i interpretacji przepisów prawa i na koniec uznałby, że tak jest, to jest to pogląd, który może, ale nie musi być argumentem za np. koniecznością badania wszystkich spraw rozwodowych pod kątem możliwej nieważności postępowania wskazanej w art. 379 pkt 4 k.p.c.- przypomniał.

Podkreślam to z powodu uczciwości w prowadzonej dyskusji w tej sprawie. Bez względu na to, czy mamy do czynienia z tzw. neo-sędziami,istotne jest zrozumienie, że są to prawnicy, którzy interpretują prawo. Zwracam uwagę, że ich status jest wątpliwy w świetle orzecznictwa prawa polskiego, luksemburskiego, strasburskiego i polskiego Sądu Najwyższego - podsumował adw. Przemysław Rosati.

Rozmawiała: Aneta Malinowska (aneta.malinowska@infor.pl)