Wszystko wskazuje na to, że w szeregach Prawa i Sprawiedliwości wrze. Ostatnie wydarzenia, takie jak żądanie Jarosława Kaczyńskiego, aby do dymisji w PE podał się Ryszard Legutko, niskie notowania w sondażach dla przyszłości politycznej Kamińskiego i Wąsika, czy krytyczne słowa Ardanowskiego skierowane w stronę wodza, stawiają pytania o przyszłość partii. Czy PiS zmierza ku rozłamowi, radykalizacji, a może prezes Kaczyński ma w zanadrzu sprytny plan na przetrwanie partii? Na ten temat porozmawialiśmy z politologiem Uniwersytetu Warszawskiego prof. Rafałem Chwedorukiem.

Reklama

Aneta Malinowska, Dziennik.pl. Panie profesorze, co się dzieje w PiS-ie? Czy to koniec partii Jarosława Kaczyńskiego, jaką znamy?

Prof. Rafał Chwedoruk: Od wyborów 2019 roku było wiadomo, że w PiS-ie dłużej tak być nie może, mimo że Prawo i Sprawiedliwość właśnie wtedy znalazło się u szczytu popularności i możliwości. Jednak ujawniająca się wówczas struktura demograficzna elektoratu, pokazywała, że kolejnych wyborów PiS przy takim tempie zmian demograficznych, po prostu nie wygra w sensie możliwości utrzymania władzy. Wszystkie kolejne wydarzenia, skończywszy na 15 października, tę sytuację potwierdziły.

Po drugie wyraźnie widać było stopniowe rozchodzenie się dróg PiS-u i najmłodszego pokolenia. Te drogi nigdy się nie zeszły, PiS nigdy nie miał poparcia większości najmłodszej generacji, natomiast kwestią aborcji zupełnie od tej możliwości się odciął, ograniczając jednocześnie możliwość poszerzania poparcia wśród średnich wiekiem.

Na to nałożyła się też izolacja tej partii tzn. brak zdolności koalicyjnych wewnątrz kraju i brak poważnych partnerów w skali międzynarodowej. I do tego wszystkiego dochodziła jeszcze samobójcza strategia bipolaryzacyjna, obecna w kampanii wyborczej i uskuteczniana jeszcze bardziej po niej.

Czy to koniec PiS-u, jaki znamy?

Co jeszcze doprowadziło do sytuacji, w jakiej Prawo i Sprawiedliwość znajduje się teraz?

Kolejną istotą kwestią w obecnej sytuacji w partii jest przedmiot wewnętrznej dyskusji, czyli sukcesja przywództwa w partii. Od dawna jasne było, że PiS będzie musiał się zmienić, a jednocześnie musi to się skończyć wstrząsem, gdyż jest to partia oparta w zasadzie na jednym polityku.

Czyli można powiedzieć, że politycy PiS-u szykują się do wewnętrznej walki o przywództwo…

Wydarzenia, które teraz widzimy stanowią przejaw walki o kontrolę nad procesem sukcesji władzy w PiS-ie. Do tej pory wszystko było w rękach swoistego epicentrum tej partii w postaci dawnego środowiska Porozumienia Centrum.
Teraz to środowisko jest słabe, jak nigdy od momentu powstania Prawa i Sprawiedliwości, co, siłą rzeczy, musiało prowadzić do ujawniania się kolejnych ośrodków i osób, które chciałyby zwiększyć swoje wpływy wewnątrz partii przy nowym rozdaniu politycznym.

Stąd więc i trochę przeoczona przez opinię publiczną wypowiedź Mateusza Morawieckiego, niekryjącego się z aspiracjami przywódczymi, stąd aktywność środowiska byłego ministra sprawiedliwości, mimo jego nieobecności, ponieważ to środowisko utrzymując swój stan posiadania w Sejmie, wzmocniło się wewnątrz prawicy.

Reklama

Możemy wymienić jeszcze inne nazwiska?

Do tego dochodzi aktywizacja środowiska Beaty Szydło, kazus ministra Czarnka i chyba niedoceniony czynnik aktywizacji najmłodszej generacji polityków PiS-u symbolizowanej przez np. Płażyńskiego juniora, które, widząc strukturalny kryzys, na pewno prędzej czy później będzie chciało sięgnąć po palmę pierwszeństwa.

Jest to też wspomniany już Mateusz Morawiecki, ze swoim skomplikowanym położeniem, bo to on jest symbolem porażki wyborczej. Kiedyś miał być reformatorem, liberalną twarzą PiS-u, a musiał stać się wyrazicielem radykalnego przekazu i właściwie nie wiadomo, kim on ma być teraz. Trudno, żeby był reformatorem, stanowiąc symbole porażki, pozostając przez długi czas nośnikiem treści radykalnych, a jednak wygląda na to, że poważne aspiracje ten polityk w dalszym ciągu zdradza.

Więc walka jest o to, czy proces sukcesji władzy w partii, ale i reform wewnętrznych, w konsekwencji będzie puszczony na żywioł, gdy różne frakcje będą się ze sobą porozumiewały, zawierały sojusze, czy może w dalszym ciągu Jarosław Kaczyński i jego najbliższe otoczenie będą zdolni kontrolować to wszystko.

PiS na rozdrożu. Rozłam czy radykalizacja?

Zatem rozłam? Jaka będzie przyszłość PiS-u?

Trudno wyobrazić sobie polską prawicę bez rozłamów, natomiast ze względu na strukturę elektoratu i zaplecze, PiS był formacją opartą w dużym stopniu na zasobach publicznych: państwowych i samorządowych, mając deficyt poparcia ze strony zamożniejszych grup obywateli. I teraz nieuchronna porażka w wyborach do sejmików, a także słabszy wynik na niższych poziomach samorządu, spowodują wstrząs w tej partii, ponieważ trudna codzienność zajrzy w oczy wielu działaczom. I myślę, że to dopiero będzie zaczynem prawdziwych zmian.

Sądzi pan, że Jarosław Kaczyński ma jakąś specjalną strategię na tę okoliczność?

Strategia środowiska Jarosława Kaczyńskiego wydaje się być dosyć prosta, należy za wszelką cenę, nawet za cenę utraty części wyborców, podtrzymać zwartą partię i jej istnienie do czasu aż zmienią się czynniki strukturalne, tzn. np. Trump wygra wybory w USA, a PiS z natury rzeczy będzie partnerem nowej administracji, a także skomplikuje się sytuacja ekonomiczna nowej władzy. A że tak się prędzej czy później stanie to jest zupełnie jasne, patrząc choćby na kondycję niemieckiej gospodarki ściśniętej amerykańską polityką celną oraz utratą tanich surowców z Rosji. Niemieckie problemy, ze względu na skalę powiązań pośrednio uderzą też w Polskę. Tyle tylko, że czekanie do takich momentów jest "czekaniem na Godota".

To znaczy?

Wszyscy żyjemy dzisiaj w perspektywie krótkoterminowej, jeśli chodzi o życie społeczne i nikt nie rozlicza liderów, czy przywódców partyjnych z tego, co będzie za trzy lata, tylko z tego, co będzie za miesiąc, dwa lub trzy np. w sondażach. Wystarczy spojrzeć na przypadek Borysa Budki. Moim zdaniem rozstrzygający dla prawicy będzie czas pomiędzy wyborami samorządowymi, europejskimi, bo one są blisko siebie a wyborami prezydenckimi w 2025 roku.

Najpierw cykl elekcji u nas, później wybory w Stanach, później wybory prezydenckie w Polsce, gdzie PiS prawdopodobnie walczyć będzie o to, czy jego kandydat wejdzie do drugiej tury. Alternatywa raczej nie wygląda tak, czy PiS się rozpadnie, czy zostanie wszystko tak, jak było, z zastrzeżeniem, że już na niższym poziomie poparcia.

Jak przebiegnie ten proces zmian?

Myślę, że tutaj raczej należy się spodziewać innych balansów sił wewnątrz partii, której nikt do końca nie będzie chciał rozbijać, ponieważ zaczynanie od zera w polskiej polityce jest bardzo trudne a czasami wręcz niemożliwe ze względu choćby na zasoby materialne.

Więc raczej będzie to walka o przejęcie kontroli nad PiS-em, przedstawiając siebie jako tych, którzy ograniczą dotychczasowe deficyty tej partii. Natomiast mimo wysokiego w wyborach wyniku, sytuacja PiS-u jest trudniejsza, niż to było po roku 2011, gdy PiS był w podobnej sytuacji. Wówczas w tej partii próbowano dokonywać rozłamów, które wówczas kończyły się fiaskiem. Dzięki temu, że Kaczyński zastosował radykalną strategię polaryzacyjną, nie doszło do podziału elektoratu.

A jak będzie teraz?

Teraz będzie tej partii trudniej, bo na horyzoncie widnieje Trzecia Droga, która wykonuje mnóstwo gestów wobec wyborców i działaczy PiS-u i ma do tego potężne zasoby i będzie je miała przez całe lata, a to może być bardzo istotny czynnik. Mówiąc w skrócie w skrajnie niekorzystnym scenariuszu, kierownictwo PiS-u bez względu na to, kto będzie formalnym liderem, będzie dążyło do tego, aby nie powtórzyć losu Akcji Wyborczej Solidarność, która rozpadła się, gdy Marian Krzaklewski nie zajął drugiego miejsca w wyborach prezydenckich.

Jest scenariusz bardziej optymistyczny dla PiS-u?

W scenariuszu najbardziej optymistycznym kierownictwo PiS-u liczy na powtórkę z lat 2011-15. To znaczy po radykalnej strategii w następnych latach, przy zmieniających się warunkach zewnętrznych i ekonomicznych, PiS dokonał głębokich, wewnętrznych reform, wysunął Beatę Szydło i Andrzeja Dudę na pierwszą linię i wyraźnie wygrał kolejne wybory. Myślę, że jesteśmy między tymi dwoma skrajnymi scenariuszami. Problem PiS-u polega trochę na tym, że wiele będzie zależeć nie tylko od działaczy tej partii, ale też od czynników, na które nie mają wpływu, takich jak koniunktura gospodarcza czy wynik wyborów w USA.

Kontakt: aneta.malinowska@infor.pl