Stany Zjednoczone mają ustrój prezydencki. Prezydent zaprasza prezydenta. W tym wypadku do tej wizyty dołączono polskiego premiera - powiedział były prezydent.
Komorowski o wizycie Dudy i Tuska w USA
Amerykanie, zapraszają prezydenta, który w jakiejś mierze jest reprezentantem poprzedniej ekipy władzy i premiera, który jest reprezentantem nowej ekipy rządowej - komentował Bronisław Komorowski.
Komorowski wyraził sceptycyzm wobec plotek, które sugerują, że zaproszenie polskiego prezydenta i premiera na spotkanie z Joe Bidenem jest podyktowane koniecznością sytuacji i że Stany Zjednoczone mają do przekazania jakieś istotne informacje. Jak szła wojna rosyjsko-ukraińska, szefowa wywiadu amerykańskiego przyjechała do Polski i o tym powiedziała prezydentowi i rządowi - przypomniał.
"Wyrugowano go z roli gospodarza"
Komorowski został zapytany czy prezydent Andrzej Duda może odczuwać niezadowolenie z powodu zaproszenia do Białego Domu, które otrzymał wspólnie z premierem.
Trudno się gniewać na supermocarstwo, szczególnie wtedy, jeżeli się nie gniewało w momencie, kiedy w czasie wizyty prezydenta Stanów Zjednoczonych w Polsce wyrugowano go z roli gospodarza miejsca. Przemawiał na spotkaniu z Polakami najpierw ambasador amerykański, a dopiero potem polski prezydent - skomentował.
"Przeszkoda dla głębszej współpracy"
Były prezydent skomentował też sytuację w Polsce po wyborach parlamentarnych. Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz to politycy, choć nie tylko oni, którzy są przeszkodą dla głębszej współpracy sił politycznych w Polsce. Część środowiska PiS-u wyciąga wnioski z porażki w wyborach parlamentarnych i z okoliczności tej przegranej. Mam na myśli ujawnienie się oczywistego faktu, jakim jest kompletny brak zdolności PiS-u do zawarcia koalicji z kimkolwiek. Wszyscy sojusznicy zawsze byli przez PiS wchłaniani - powiedział Komorowski.