Jak wskazuje Onet, sytuacja ta wywołała duże napięcia w lokalnych strukturach partii, które straciły również mandaty w radzie miejskiej.

Łukasz Kmita, kandydat z ramienia Prawa i Sprawiedliwości, odpadł już w pierwszej turze, co dodatkowo podgrzało atmosferę wewnętrznych rozliczeń. Tymczasem Wassermann, która pięć lat temu sama ubiegała się o fotel prezydenta Krakowa, uzasadniła swoją decyzję sprzeciwem wobec Gibały, którego postrzegała jako kandydata odrzucającego konserwatywne wartości.

Reklama

Wassermann w ogniu krytyki

Reklama

Jej stanowisko spotkało się z szerokim odzewem i krytyką w krakowskich strukturach PiS. Niektórzy politycy sugerują, że Wassermann mogła działać z pobudek osobistych lub towarzyskich, mając na uwadze swoje wcześniejsze powiązania z prezydenckim gabinetem Jacka Majchrowskiego. Jej decyzja była postrzegana jako osobisty wybór, który mógł mieć wpływ na wynik wyborów.

- Lokalne struktury są potwornie rozżalone. Wiele osób uważa, że Wassermann po prostu dogadała się z Miszalskim i w imię swoich partykularnych interesów sprzedała partię - mówi Onetowi jeden z polityków PiS z Krakowa.

Ten rozwój wydarzeń obciąża strategię PiS przed nadchodzącymi wyborami do Parlamentu Europejskiego, gdzie partia liczyła na wykorzystanie potencjalnej porażki Koalicji Obywatelskiej w Krakowie jako elementu kampanii.

Teraz działacze PiS obwiniają Wassermann o nie tylko osłabienie pozycji partii w Krakowie, ale i potencjalne zaszkodzenie jej na szerszej arenie politycznej.