Zdaniem eksperta, przyczyną "politycznego exodusu" są nie tylko znacznie wyższe uposażenia europosłów, ale i lepsze warunki pracy, które gwarantuje Parlament Europejski. W ocenie politologa nie bez znaczenia jest też prestiż wiążący się z pełnieniem funkcji europarlamentarzysty.

Reklama

Wybory do Parlamentu Europejskiego

W czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego o mandat europosła ubiega się 154 obecnych parlamentarzystów: 146 posłów i 8 senatorów. Oznacza to, że ok. 31 proc. posłów X - trwającej zaledwie pół roku - kadencji Sejmu, planuje opuścić Wiejską na rzecz Brukseli.

Zdaniem dr Nowaka, Parlament Europejski jest idealnym miejscem na początek lub koniec kariery politycznej. - PE to miejsce, w którym można się na początku wiele nauczyć. Z kolei jeśli jest się b. ministrem lub premierem, to automatycznie ma się w polityce europejskiej wyższy status, jest się osobą, do której słów przykłada się większą wagę – powiedział. Dodał, że dotychczas w polskiej polityce dominował właśnie ten schemat.

Reklama

Sytuacja bezprecedensowa w historii polskiej polityki

Jednak, jak zaznaczył, sytuacja, w której do PE kandyduje aż 154 parlamentarzystów, w tym szefowie i wiceszefowie wielu resortów, jest bezprecedensowa w historii polskiej polityki. - To pierwszy taki przypadek od momentu wejścia Polski do UE – zauważył.

Pytany o przyczyny tak wielkiego zainteresowania mandatem europosła odparł: - Jeżeli ktoś jest posłem z ugrupowania rządzącego, to jego praca raczej nie należy do fascynujących. Posłowie zazwyczaj zatwierdzają to, co proponuje rząd. Mają niewielkie możliwości wybicia się. Z tej perspektywy europarlament jawi się niezwykle atrakcyjnie.

Jak zauważył, nie chodzi wyłącznie o znacznie wyższe niż w polskim parlamencie, diety poselskie. Nowak wyjaśnił, że dużą rolę odgrywa też zaplecze, które PE zapewnia europosłom. - Przykładem mogą być biura europarlamentarzystów, które często są znacznie większe niż przestrzeń, która przysługuje małym klubom w Sejmie – zauważył.

Oprócz tego, każdy europoseł otrzymuje wysokie dodatki "na całą grupę asystentów parlamentarnych, których może zatrudnić zarówno w kraju, jak i w Brukseli". "Polskiego posła ledwo stać na jednego asystenta, o ile w ogóle takiego ma" – dodał.

Nadmienił też, że polityk to jeden z zawodów o najniższym poziomie zaufania i prestiżu społecznego. - Być może kariera polityczna w Polsce przestała być atrakcyjna. Jeżeli ktoś jest posłem w Polsce, to trzeba przyznać, że finansowo cierpi, bo na rynku, jeśli jest w miarę dobry, to na pewno zarobi więcej – zaznaczył. - Kiedyś zarobki poselskie były znacząco wyższe w stosunku do średniej krajowej. Teraz już tak nie jest – dodał.

Pytany o to, jak Polska wypada na tle innych państw europejskich wyjaśnił, że dla parlamentarzystów z Niemiec czy Włoch wyprowadzka do Brukseli wiąże się z "poważnym obniżeniem statusu materialnego". - W krajowych parlamentach zarabiają znacznie więcej – zaznaczył.

Nowak wskazał, że mechanizm ten działa zupełnie odwrotnie na Węgrzech. - Na Węgrzech pensje parlamentarzystów są jeszcze niższe niż w Polsce. Generuje to spory problem – ocenił. Zdaniem eksperta, w skali płac parlamentarzystów w Europie, Polska plasuje się w dolnej części. - Polscy parlamentarzyści zarabiają znacznie mniej niż ich zachodni koledzy, dlatego atrakcyjność PE jest dla nich znacząco większa – stwierdził.

Pensje polskich posłów i senatorów

Pytany czy w związku z tym pensje polskich posłów i senatorów powinny zostać zwiększone, ocenił, że, ponieważ jest to trudne politycznie, znacznie lepszym rozwiązaniem byłoby zapewnienie polskim posłom solidnego zaplecza. - Środki na biuro i asystentów są niewielkie. Polityka wymaga solidnej ekspertyzy, a obecnie jest jej bardzo mało – wyjaśnił.

Politolog odniósł się również do byłych ministrów, którzy podali się do dymisji, by kandydować w wyborach do PE. Chodzi o b. szefa resortu aktywów państwowych Borysa Budkę, ministra spraw wewnętrznych i administracji Marcina Kierwińskiego, szefa resortu kultury i dziedzictwa narodowego Bartłomieja Sienkiewicza oraz ministra rozwoju i technologii Krzysztofa Hetmana. - Ciężko nawet nazywać ich ministrami, bo dopiero co objęli swoje resorty. Z sondaży wynika, że decyzje te są dla wyborców niezrozumiałe i zniechęcające do głosowania. To wygląda tak, jakby nie traktowali poważnie ani swojej funkcji, ani wyborców, ani mandatów, które chwilę temu uzyskali – powiedział.

Dr Bartłomiej E. Nowak – wykładowca Uczelni Vistula, politolog, dr nauk ekonomicznych. Ekspert fundacji im. Kazimierza Pułaskiego. Członek Komitetu Prognoz Polskiej Akademii Nauk oraz Team Europe Direct, zespołu ekspertów przy Komisji Europejskiej.