Grzegorz Braun jest autorem filmu pod tytułem "Plusy dodatnie, plusy ujemne", w którym znalazła się teza, że były prezydent był agentem Służby Bezpieczeństwa i nosił pseudonim Bolek. Obraz ten był tak kontrowersyjny, że Telewizja Polska odmówiła jego emisji. Trafił za to do internetu i mocno oburzył Lecha Wałęsę.

Reklama

Były prezydent zareagował w swoim stylu. W książce "Moja III RP. Straciłem cierpliwość" stwierdził, że Braun uczestniczy w dzikiej lustracji, jest"usłużnym dziennikarzem" oraz że "działa na zamówienie polityczne". Wtedy Braun pozwał Wałęsę, a Wałęsa Brauna. Obaj żądali przeprosin.

W ubiegłym roku Sąd Okręgowy oddalił oba pozwy. "Lech Wałęsa jest wielkim bohaterem, przywódcą ruchu, który wywalczył w Polsce wolność i za życia stał się postacią historyczną - dlatego musi się liczyć z krytyką - także niesprawiedliwą. To paradoksalny aspekt wolności, którą sam wywalczył" - tłumaczył wtedy sędzia."Niesprawiedliwości stało się zadość" - komentował wyrok Braun i wniósł apelację.

Dziś Sąd Apelacyjny oddalił również i ten pozew. "Sąd abstrahuje od tego, kto ma rację: chodzi o granice wolności wypowiedzi" - tłumaczył sędzia i dodał, że słowa Wałęsy - który nazwał film "gniotem" - były "sądem wartościującym, nie podlegającym ocenie co do prawdziwości".

"Nie kijem go to pałką. Nie ma dla mnie sprawiedliwości przed sądami III RP, która jest Rzeczpospolitą Wałęsy, Miodka i funkcjonariuszy SB" - skomentował dzisiejszy wyrok Grzegorz Braun, znany również z tego, że oskarżał jezykoznawcę profesora Jana Miodka o agenturalną przeszłość z czasach PRL.