Nawet gdyby Wyspy Alandzie odrzuciły traktat, i tak w najbliższy wtorek zacząłby obowiązywać. Formalnie ich weto miałoby znaczenie tylko dla 28 tys. mieszkańców leżącego między Finalndią a Szwecją archipelagu. Ale fakt, że na podstawie Lizbony obsadza się nowotworzone stanowiska tzw.

Reklama

prezydenta i szefa MSZ UE nie czekając na ratyfikację przez dwa unijne terytoria (w podobnej sytuacji jest jeszcze Gibraltar) to doskonały argument dla wszystkich, którzy zarzucają Unii deficyt demokracji.

"Oczywiście, ratyfikacja traktatu na Wyspach Alandzkich nie jest wielkim wydarzeniem dla Europy. Ale odrzucenie go postawiłoby w bardzo niezręcznej sytuacji rząd Finlandii" - mówi nam Nina Fellman, redaktor naczelna ukazującego się na wyspach dziennika Nya Aland.

Zresztą to, że najmniejsza z fińskich prowincji przyjmuje Lizbonę ponad rok później niż reszta kraju była wystarczającym problemem, bo pojawiały się pytania czy rząd sprawuje faktyczne zwierzchnictwo nad swoim terytorium. Na dodatek przez ostanie kilkanaście miesięcy fińscy konstytucjonaliści zastanawiali się nad konsekwencjami ewentualnego nie przyjęcia traktatu. "To że głosowanie odbyło się dopiero teraz jest efektem długich negocjacji między lokalnym rządem a Helsinkami. Nie chodziło o sam traktat. Chcieliśmy uzyskać gwarancje, że nasz głos będzie wystarczająco słyszalny, a traktat był doskonałym środkiem wywierania nacisku" - wyjaśnia Fellman.

Reklama

Alandczykom, którzy w ramach autonomii mają własny parlament, rząd, flagę, znaczki pocztowe i samochodowe tablice rejestracyjne, jednak nie udało się uzyskać wszystkiego, co zamierzali. Będą mogli samodzielnie występować przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości i w większym stopniu uczestniczyć w posiedzeniach Rady UE. Ale nie będą mieli swojego deputowanego w Parlamencie Europejskim, o co bardzo zabiegali. Helsinki argumentowały, że dałoby to Alandczykom potężną nadreprezentację w wyborach. Jeden fiński europoseł przypada obecnie na 410 tys. wyborców, w przypadku Wysp Alandzkich jeden poseł reprezentowałby 28 tys. ludzi.

Mimo nierozwiązania tej sprawy, alandzcy parlamentarzyści przyjęli wczoraj Lizbonę. Za traktatem głosowało 24, przeciwnych było sześciu, czyli bez kłopotów została osiągnięta wymagana większość dwóch trzecich.

Traktat powinien jeszcze zaakceptować parlament Gibraltaru. Na razie data głosowania nie jest jeszcze znana.