Leavitt odniosła się podczas czwartkowego briefingu prasowego do odwołanego szczytu w Budapeszcie i ogłoszonych w środę sankcji przeciwko rosyjskim gigantom naftowym. Pytana o przyczynę nałożenia sankcji, Leavitt stwierdziła, że Trump od dawna mówił, że je nałoży, kiedy uzna to za stosowne i że "ten dzień nastąpił wczoraj".
- Myślę, że prezydent od dawna wyrażał również swoją frustrację wobec Władimira Putina i - szczerze mówiąc - obu stron tej wojny. Zawsze powtarzał, że aby wynegocjować dobre porozumienie pokojowe, obie strony muszą być nim zainteresowane. I czuje, że niestety ze strony Rosji, jak dotąd, nie widział wystarczającego zainteresowania i działań, aby posunąć sprawę naprzód w kierunku pokoju - powiedziała rzeczniczka.
Trump czeka na ruch Putina. Biały Dom: Nie wykluczamy. Ale to zależy od Rosji
- Dlatego spotkanie tych dwóch przywódców nie jest całkowicie wykluczone. Myślę, że prezydent i cała administracja mają nadzieję, że pewnego dnia będzie to możliwe, ale chcemy mieć pewność, że to spotkanie przyniesie namacalny pozytywny rezultat, że będzie to dobrze wykorzystany czas prezydenta - dodała.
Przedstawicielka Białego Domu oceniła, że ogłoszone restrykcje na dwa największe koncerny naftowe w Rosji - Rosnieft i Łukoil - będą dla niej bolesne.
- Dziś rano widziałem doniesienia z Chin, że ograniczają zakupy ropy z Rosji. Wiemy, że Indie zrobiły to samo na prośbę prezydenta. Prezydent również naciskał na kraje europejskie, naszych sojuszników, aby także zaprzestały zakupów rosyjskiej ropy. Więc mamy do czynienia z pełną presją i spodziewamy się, że te sankcje przyniosą Rosji szkody - powiedziała.