54-letnia Jones uczyła matematyki dzieci, które z powodu choroby nie mogły uczęszczać do szkoły i nauczyciel przychodził do nich. Niewierzący rodzice dziewczynki poskarżyli się, że Jones powiedziała dziewczynce, iż będzie się za nią modlić, i opowiedziała jej o cudownych uzdrowieniach i swoich refleksjach na temat wiary.
25 listopada, gdy nauczycielka odwiedziła ją, dziewczynka była zbyt chora, by mieć lekcję. W kilka godzin po wizycie szkoła zakomunikowała pani Jones, że po pięciu latach pracy nie będzie więcej potrzebna.
"Jestem zdumiona, że w kraju o tak silnej chrześcijańskiej tradycji, jak Anglia, tak trudno jest mówić o wierze - cytuje ją BBC. - Gdybym dopuściła się jakiegoś wykroczenia, to potraktowano by mnie tak samo" - dodała. Zaprzeczyła zarazem zarzutowi przymuszania dziecka do praktyk religijnych.
Dyrekcja szkoły zakomunikowała nauczycielce, że "dzielenie się z dziećmi własnymi przekonaniami religijnymi może być uznane za równoznaczne z przymuszaniem".
Sprawę mają zbadać lokalne władze.
W lutym bieżącego roku pielęgniarka Caroline Petrie, także z Weston-super-Mare, została zawieszona przez pracodawcę za to, że wyraziła gotowość pomodlenia się za pacjentkę. Wydarzenie to odbiło się szerokim echem i Petrie została przywrócona do pracy