W minionych miesiącach Merz sprawiał wrażenie, że to on ma w swoich rękach wszystkie sznurki europejskiej polityki wobec Ukrainy. Obecnie to Macron chce najwidoczniej wrócić do roli europejskiego lidera – zauważa "SZ" we wtorek.
"Merz najwyraźniej nie był wtajemniczony w ten plan"
Gazeta przypomina niedawną zapowiedź Macrona, że w najbliższych dniach zdecyduje, czy przeprowadzi osobistą rozmowę telefoniczną z rosyjskim przywódcą. "Moskwa zareagowała pozytywnie. Merz najwyraźniej nie był wtajemniczony w ten plan" – zaznacza w komentarzu.
"SZ” zwraca uwagę na "lakoniczną" reakcję Niemiec. Zastępca rzecznika rządu w Berlinie podkreślił, że Merz "poświęcił bardzo dużo czasu, politycznego kapitału i energii" na stworzenie perspektyw pokojowych i zapewnienie jedności krajów europejskich.
Zdaniem autorów komentarza Merz chciał przez to powiedzieć, że nie uważa zabiegów Macrona o telefon do Putina za rozsądny wkład w proces pokojowy ani za przyczynek do europejskiej solidarności.
"SZ" podkreśla, że w przeciwieństwie do swojego poprzednika Olafa Scholza, który czterokrotnie rozmawiał telefonicznie z Putinem, Merz nie rozmawiał z przywódcą Rosji ani razu. Merz i jego doradcy stawiają nie na osobiste kontakty z Kremlem, lecz na wzmocnienie Ukrainy w rozmowach z USA.
"W Brukseli zwycięzcą w tym sporze okazał się Macron"
Rozmowa Macrona z Putinem mogłaby zasiać wątpliwości co do wspólnego frontu państw Europy. Na ostatnim szczycie UE powstało wrażenie, że Merz i Macron nie idą w jednym kierunku. Podczas gdy kanclerz Niemiec forsował pomysł wsparcia Ukrainy tzw. pożyczką reparacyjną, finansowaną z zamrożonych rosyjskich aktywów, Macron był zwolennikiem pomocy pochodzącej z budżetu UE. "W Brukseli zwycięzcą w tym sporze okazał się Macron" – ocenia dziennik.
Merz "wielkim przegranym" w oczach opinii publicznej
Francuskiemu prezydentowi udało się przeforsować "plan B", dzięki któremu Węgry, Słowacja i Czechy nie zgłosiły weta wobec wspólnotowego zadłużenia. Sukcesem Merza jest trwałe zamrożenie rosyjskich aktywów, ale dla europejskiej opinii publicznej kanclerz jest "wielkim przegranym".
Przywódcą sprzeciwu wobec rozwiązania popieranego przez Merza był premier Belgii Bart De Wever obawiający się gigantycznych roszczeń Rosji. Aby nie prowokować Niemców, szef belgijskiego rządu miał zalecić mediom, aby "nie popadały w triumfalizm". "Fakt, że Macron stał się teraz przeciwnikiem Merza, jest z pewnością po myśli Belga" – pisze w konkluzji "Sueddeutsche Zeitung".