Agencja ITAR-TASS przypomina, że Moskwa i Mińsk nie zdołały uzgodnić do 31 grudnia warunków dostaw rosyjskiej ropy naftowej w roku 2010. Mimo kilku rund rozmów i w styczniu stronom nie udało się zbliżyć stanowisk w kwestii cła na rosyjską ropę. Tymczasem od 1 stycznia 2010 roku przestały obowiązywać dotychczasowe zasady, zgodnie z którymi Białoruś płaciła ulgową stawkę celną.

Reklama

Pod koniec roku, jak pisze ITAR-TASS, Miedwiediew zaproponował Białorusi bezcłowe dostawy 6,3 mln ton ropy przeznaczonej do użytku wewnętrznego z 21,5 mln ton surowca, który Rosja ma dostarczyć w tym roku. Za pozostałą ropę, z której powstają w rafineriach Białorusi reeksportowane przez nią produkty naftowe, Mińsk miałby płacić 100 proc. standardowego rosyjskiego cła eksportowego. Od 1 stycznia wynosi ono 267 dolarów za tonę.

Strona białoruska uważa, że cła eksportowe są nie do przyjęcia w ramach unii celnej, którą Rosja i Białoruś wspólnie powołały. Zdaniem ekspertów stuprocentowe cło dla Rosji kosztowałoby Białoruś w tym roku ok. 5 mld dolarów, czyli ponad 10 proc. jej PKB.

Strona rosyjska podkreśla, że sprawa dostaw surowców węglowodorowych nie jest ujęta w porozumieniu o unii celnej i dla tej grupy towarów należy podpisać odrębne dokumenty.

Obecnie dostawy rosyjskiej ropy do białoruskich rafinerii i tranzyt ropy przez Białoruś do Europy odbywają się zgodnie z planem - potwierdzono w białoruskim koncernie Biełnieftiechim, wyjaśniając, że zgodnie z kontraktami ostateczna cena dostaw styczniowych jest ustalana na początku lutego.

Czołowy ekspert w sektorze naftowym Rosji, na którego powołuje się rosyjska agencja, nie wymieniając nazwiska eksperta, jest zdania, że przeciągając proces negocjacji, Białoruś może całkiem pozbawić się bezcłowych dostaw.

Zdaniem eksperta, Moskwa, proponując bezcłową dostawę ropy niezbędnej na potrzeby wewnętrzne Białorusi, subsydiuje białoruską gospodarkę sumą 1,8 mld dolarów rocznie.