Do napadu doszło w nocy z soboty na niedzielę. Złodzieje dostali się do skarbca w oddziale banku LCL w pobliżu paryskiej Opery Garnier przez sąsiadującą z nim piwnicę. Zanim uciekli podpalili skarbiec, żeby zatrzeć za sobą ślady.
Strażnik został uwolniony, kiedy złodzieje uciekli. Zawiadomił strażaków, którzy zgasili pożar. Na miejscu znaleziono osmalone resztki narzędzi budowlanych.
Zdarza się, że złodzieje napadają we Francji na samochody opancerzone, ale przewiercenie się przez 80-centymetrową ścianę to "raczej dziwny sposób postępowania" - uważa rzeczniczka paryskiej prokuratury Isabelle Montagne.
Wciąż nie wiadomo, jak włamywacze dostali się do podziemnego pomieszczenia przylegającego do skarbca. Strażnik, którego trzymano jako zakładnika twierdzi, że trzech napastników przez 9 godzin kazało mu stać pod ścianą z szeroko rozpostartymi nogami i rękoma.
"Powiedzieli mu: jeśli chcesz żyć nie oglądaj się" - relacjonuje kolega strażnika.
Na zdjęciach pokazanych przez francuską telewizję widać, że otwór wywiercony przez włamywaczy jest na tyle szeroki, żeby przeczołgał się przez niego szczupły mężczyzna. Dziurę już ponownie zabetonowano.