Poruszający się o kulach 68-letni pensjonariusz berlińskiego domu opieki miał problem z okiem. Pielęgniarki zawiozły go na badanie do pobliskiego szpitala. Mężczyzna był u okulisty, a potem ślad po nim zaginął. Szukali go wszyscy. Brano pod uwagę najczarniejsze scenariusze, dlatego w poszukiwania zaangażowano nurków, którzy przeczesali dno pobliskiego kanału. Po trzech dniach wyczerpanego i ledwie żywego mężczyznę znalazły pielęgniarki w szpitalnej windzie!

"Chciałem zapalić papierosa i wszedłem do windy. Kiedy próbowałem nacisnąć przycisk, pośliznąłem się i upadłem na podłogę. Naciskałem guzik pomocy, ale nikt nie przyszedł" - opowiadał potem starszy pan. Winda na dobre się zacięła. Przez trzy dni nikt nie zainteresował się tym, że jest nieczynna!

Mężczyzna został na obserwacji w szpitalu. Jest osłabiony, bo uwięziony w windzie niczego nie pił. Miał przy sobie jedynie kawałek ciasta. "Było duszno i strasznie. Bałem się, że już nigdy stamtąd nie wyjdę" - wyznał inwalida.