Kłopoty Izraela z Libanem zaczęły się jeszcze w latach 60. Przybyło tam mnóstwo uchodźców palestyńskich, którzy z baz w Libanie atakowali Izrael. Sytuacja pogorszyła się, gdy w Libanie wybuchła wojna domowa w 1975 roku. Siedem lat później wojska izraelskie wkroczyły do Libanu, żeby zlikwidować zagrożenie ze strony palestyńskich bojowników z OWP.
Wtedy powstał Hezbollah, zwany Partią Boga. Utworzyli go bojownicy, którzy przybyli z Iranu. To była odpowiedź na izraelską inwazję. Liderzy Hezbollahu nigdy nie kryli, że ich celem jest zniszczenie Izraela. Ich metody to samobójcze zamachy terrorystyczne, porwania, ostrzały rakietowe. Bojowników Hezbollahu wspierają Syria i Iran. Zdaniem ekspertów, radykałowie z Hezbollahu to wysokiej klasy specjaliści. "Hezbollah jest w świecie terroryzmu tym, czym Coca-Cola wśród napoi gazowanych" - napisał angielski dziennikarz.
W 2000 roku, po wielu latach walk i akcji antyterrorystycznych, Izrael wycofał się ostatecznie z libańskiego pogranicza. Hezbollah właściwie objął kontrolę nad tymi terenami z powodu słabości libańskiego rządu. Z nadgranicznych placówek często ostrzeliwał miasta izraelskie. Gwałtowne zaostrzenie konfliktu spowodowało porwanie w środę dwóch żołnierzy izraelskich. Liban znów stoi w obliczu inwazji Izraela.
Powrót do przeszłości? Wojska izraelskie przed 24 laty wkroczyły do Libanu, żeby rozprawić się z palestyńskimi bojownikami. Sześć lat temu wycofały swoje wojska z pogranicza. Teraz trwa kolejna inwazja. Tym razem celem są libańscy radykałowie z Hezbollahu, którzy od lat prowadzą świętą wojnę z Izraelem.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama