Na razie trwa wymiana ciosów z daleka. Rano Izrael zbombardował lotnisko i południowe przedmieścia stolicy Libanu. Terroryści z Hezbollahu odpowiedzieli atakiem rakietowym na izraelskie miasta.

Konflikt zaczął Hezbollah wczorajszym atakiem na Izrael i porwaniem dwóch żołnierzy. Izrael obciążył odpowiedzialnością za to rząd w Bejrucie. Zagroził zniszczeniem Libanu, jeśli jego żołnierze nie zostaną zwolnieni.

Od wczoraj trwa izraelski ostrzał Libanu. Do jego granic zbliżają się kolumny izraelskiej armii, w tym oddziały zmotoryzowanej piechoty. Rano izraelskie okręty zablokowały libańskie porty, ponieważ "są wykorzystywane zarówno dla transferu terrorystów, jak i broni, przeznaczonej dla organizacji terrorystycznych działających w Libanie". To oficjalne wyjaśnienie przyczyn blokady przez rzecznika armii izraelskiej.

Rząd libański musi zapanować nad sytuacją na południu kraju - taki jest podobno cel izraelskiej blokady. Na razie rządzą tam radykałowie z Hezbollahu.

Rano wojska izraelskie ostrzelały lotnisko w Bejrucie. Zdaniem rządu izraelskiego, służy ono jako "punkt przerzutowy broni dla libańskiego Hezbollahu". Pociski spadły także na południowe dzielnice libańskiej stolicy - to główny bastion Hezbollachu. Według libańskiej policji, zginęło 47 libańskich cywilów, w tym dziesięcioro dzieci, rannych jest kilkadziesiąt. W odpowiedzi na Izrael spadło 60 katiusz. Zginęła jedna kobieta. Hezbollach ogłosił, że atak był odwetem za "masakrę cywilów" w południowym Libanie.
Akcja przeciw libańskim terrorystom zbiegła się z atakami Izraela na terytoria palestyńskie. Żydzi rozpoczęli ofensywę na Strefę Gazy dwa tygodnie temu, by odbić uprowadzonego przez bojówkę palestyńską 19-letniego kaprala Gilada Szalita.