Słowa te padły podczas rozmowy telefonicznej z prezydentem Syrii. Mahmud Ahmadineżad określił w niej Izrael jako syjonistyczny reżim i zagroził "ostrą odpowiedzią", jeśli ten "reżim wykona kolejny głupi ruch i zaatakuje Syrię".
Izrael zarzucił wczoraj Iranowi i Syrii, że są odpowiedzialne za eskalację przemocy na południu Libanu. Rzecznik izraelskiego MSZ powiedział, że "Hezbollah nie mógłby działać w Libanie bez jawnego poparcia Syrii".
W środę rano szyicki Hezbollah zaatakował izraelskich żołnierzy na pograniczu izraelsko-libańskim. Ośmiu z nich zginęło, a dwóch zostało uprowadzonych.
W odpowiedzi Izrael zaatakował cele na terytorium Libanu, w tym bejruckie lotnisko, kwatery Hezbollahu w Bejrucie i pod Baalbek, a także bazę lotniczą w dolinie Bekaa niedaleko granicy z Syrią i niewielkie lotnisko wojskowe w miejscowości Kualajaat na północy. Komunikacja lotnicza z Libanem została całkowicie odcięta. W nalotach zginęło co najmniej 50 osób cywilów. Jest wielu rannych.
Irański prezydent już jesienią zeszłego roku grzmiał, że Izrael powinien zostać starty z mapy. Teraz zagroził, że atak Izraela na Syrię będzie agresją przeciwko całemu światu islamskiemu i pociągnie za sobą "ostrą odpowiedź".
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama