Najprawdopodobniej Żydzi obawiają się, że krótkotrwały rozejm zostanie wykorzystany przez Hezbollah do uzupełnienia zapasów broni i amunicji, a najbardziej poszukiwani bojownicy uciekną z Bejrutu. Z apelem o przerwanie walk wystąpił w piątek zastępca sekretarza generalnego ONZ ds. humanitarnych - Jan Egeland.
Wcześniej oskarżył Izrael o "gwałcenie praw humanitarnych" i wystosował z Bejrutu apel do społeczności międzynarodowej o pilną pomoc. Chce 150 mln dolarów dla 700-800 tys. Libańczyków, uciekających przed izraelską ofensywą.
Tymczasem Hezbollah oświadczył, że wyda izraelskich żołnierzy, gdy tylko Izrael zwolni uwięzionych Libańczyków. Taką deklarację złożył w sobotę przewodniczący libańskiego parlamentu Nabih Berri. Dotychczas bojownicy nie precyzowali, czy chodzi im o przetrzymywanych przez Izrael Libańczyków, Palestyńczyków, czy w ogóle Arabów lub muzułmanów.
Izrael 12 lipca rozpoczął ofensywę w Libanie, po tym jak bojówki szyickich fundamentalistów z Hezbollahu uprowadziły z pogranicza dwóch izraelskich żołnierzy.