"Nie powiem, kiedy dokładnie odejdę" - zastrzega brytyjski premier. Dlaczego? Bo boi się paraliżu pracy rządu. Niechętni Blairowi mówią o jego wybujałych ambicjach. Nie chce pożegnać się z władzą i po prostu nie wyobraża sobie, że Anglią będzie rządził ktoś inny.
Blair dodał, że chciał odejść "po swojemu", ale ostatnie wydarzenia zmusiły go do zmiany decyzji. Co takiego się stało? We wtorek kilkunastu posłów Partii Pracy wezwało premiera w liście, żeby ustąpił. Następnego dnia z pracy w rządzie demonstracyjnie zrezygnowało kilku pracowników resortu obrony.
Posłowie Partii Pracy mają już dość rządów Blaira. Poparcie dla labourzystów ostro spada, konserwatyści wychodzą na prowadzenie, a Anglicy już nie mają zaufania do swojego przywódcy. Politycy Partii Pracy chcą, żeby w rządzącą partię tchnął nowego ducha i energię nowy lider. Największe szanse ma obecny minister skarbu Gordon Brown.
Tony Blair odejdzie. Ugiął się pod naciskiem kolegów z własnej partii i ogłosił, że przestanie być premierem w ciągu 12 miesięcy. Ostatnio zbuntowali się przeciwko niemu nie tylko posłowie Partii Pracy, ale nawet członkowie jego rządu.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama