Kontrowersyjne zdjęcia ukazały się w tygodniku "Focus". Widać na nich Verheugena i jego najbliższą współpracowniczkę, 48-letnią Petrę Erler, którzy spacerują po litewskiej Kłajpedzie i wyglądają na "gruchającą parę". Razem spędzili tam tegoroczny urlop.

Na efekt publikacji nie trzeba było długo czekać. Dziennik "Die Welt" w internetowym wydaniu oskarżył Verheugena, że zatrudnił Erler na stanowisku szefowej swojego gabinetu ze względu na łączącą ich zażyłość. Erler zarabia tam 11,5 tys. euro (około 48 tys. zł) miesięcznie.

Ale bohaterowie skandalu bronią się zaciekle. Erler zarzeka się, że z szefem nic ją nie łączy, poza przyjaźnią. Za to Verheugen przekonuje, że szefowa jego gabinetu to przede wszystkim świetny fachowiec. Unijnego komisarza broni też jego żona Gabriele: "To nieaktualne historie. Wiedziałam, że mój mąż jest na tym urlopie" - powiedziała gazecie "Bild".

Broniący Verheugena "Bild" twierdzi, że za atakiem na niego stoją unijni urzędnicy. Komisarz ostatnio ostro ich krytykował. Twierdził, że kontrola na biurokratycznym aparatem Brukseli wymyka się spod kontroli.