Rozwścieczony tłum zaatakował policjantów ochraniających kondukt, walcząc o jak najlepsze miejsca przy trumnie Perona. Funkcjonariusze nie pozostali dłużni - odpowiedzieli gazem łzawiącym i gumowymi kulami. To doprowadziło do białej gorączki atakujących, którzy wyrywali płyty chodnikowe, kamienie z jezdni. Wybuchła prawdziwa bitwa uliczna. Ok. 40 osób zostało rannych i trafiło do okolicznych szpitali. Ciało Perona udało się złożyć do nowego grobowca dopiero po kilku godzinach.

Reklama

Kilka godzin wcześniej nic nie zapowiadało, że uroczystość zostanie zakłócona. Rano trumnę okrytą flagą argentyńską wyniesiono z dotychczasowego miejsca spoczynku na cmentarzu Chacarita i powoli - pod eskortą gwardii konnej - wieziono przez zatłoczone ulice do siedziby związków zawodowych CGT. Tam tłumy zwolenników minutą ciszy uczciły pamięć Perona.

W południe trumna ruszyła przez Buenos Aires w kierunku oddalonych o ok. 40 km przedmieść. Tysiące zgromadzonych rzucało kwiaty, krzyczało "Viva Peron!". Na trasie konduktu wstrzymano ruch samochodów.

Peron, który wraz z żoną Evitą na blisko pół wieku zdominował argentyńską scenę polityczną, od śmierci w 1974 roku jest chowany już po raz trzeci. Zwolennicy podkreślają, że zasługuje on na miejsce spoczynku godne bohatera narodowego. Gorąco też wierzą, że Evita - uwielbiana przez niższe klasy pierwsza żona Perona - w końcu spocznie obok niego. Temu jednak sprzeciwiają się jej krewni, którzy nie zgadzają się na zabranie trumny z grobowca rodzinnego.