"Nigdy nie myślałem, że tutaj skończę " - żali się kapral Joe Raicaldo, spoglądając na parking, na którym mieszka. W Iraku zmiażdżył go koziołkujący samochód wojskowy - hummer. Połamał mu wszystkie żebra, zmielił ramię, przygniótł głowę. Lekarze nie dawali Joemu wielkich szans. Operowano jego mózg, metalowymi klamrami i śrubami sklecono pogruchotane kości. Nieprzytomny leżał przez wiele dni. Ale przeżył.

Teraz jest inwalidą. Każdy krok sprawia ból. Nie może pracować jako mechanik ani nawet jako ochroniarz. Niedawno znowu wylądował w szpitalu. Załamał się psychicznie. "Poddałem się. Jestem skończony" - wyznaje przed kamerami CNN.

Za swoje kalectwo dostaje od państwa jałmużnę - 219 dolarów miesięcznie. W Stanach to nie starcza nawet na jedzenie, nie mówiąc o mieszkaniu. Wyleciał na ulicę, śpi w swoim aucie. Ubrania trzyma w bagażniku. Niedawno uznano, że Joe jest w 60 proc. inwalidą. Dostanie podwyżkę - prawie 900 dolarów miesięcznie. W Nowym Jorku to wystarczy na jedzenie. Ale nadal nie będzie miał domu.

Joe jest jednym z 600 weteranów wojny w Iraku, którzy stali się bezdomnymi. Po wojnie w Wietnamie aż 17 tysięcy byłych żołnierzy skończyło na ulicy. Departament ds. Weteranów twierdzi, że stara się, by nie powtórzyła się tamta historia.

W USA jest w sumie ok. 200 tysięcy bezdomnych. W ubiegłym roku rząd wydał ponad 1 mld dolarów na programy wspomagające tych ludzi.