Ta sprawa wstrząsnęła światem przed dwoma laty. W sylwestra 2003 roku Khaled al-Masri, obywatel Niemiec, jechał spokojnie autobusem w Macedonii. Wtedy porwali go agenci CIA. Potajemnie przewieźli do Afganistanu i posadzili w jednym z sekretnych więzień.
CIA katowała go, faszerowała narkotykami, przesłuchiwała przez setki godzin. Biedak schudł 30 kg. Ciągle oskarżano go o powiązania z Al-Kaidą. Wszystko to działo się w ramach amerykańskiego programu walki z terroryzmem.
Dopiero po pięciu miesiącach od porwania, agenci CIA zorientowali się, że popełnili błąd i wypuścili więźnia. "Porzucili mnie jak jakiś bagaż na ulicach Albanii" - opisuje al-Masri. Rząd amerykański nieoficjalnie przyznał Niemcom, że CIA porwała ich obywatela "przez pomyłkę". Ale publicznie Amerykanie nie powiedzieli niczego.
Al-Masri pozwał do sądu byłego szefa CIA Georga Teneta i jego agentów. Niemiec żąda oficjalnego potwierdzenia, że to wszystko się wydarzyło. Chciałby dowiedzieć się dlaczego oraz pragnie przeprosin ze strony CIA. Rząd USA nie chce nic ujawnić dokumentów tej sprawy, bo, jak tłumaczy, to zaszkodziłoby bezpieczeństwu państwa. Sąd właśnie oddalił wniosek mężczyzny.