Od rana na ulicach Bagdadu trwają manifestacje radości. Szyici śpiewają i strzelają na wiwat w powietrze. Sunnici, w większości zwolennicy byłego dyktatora, na razie pozostają w cieniu. Co będzie, gdy i oni wyjdą na ulice, pokazać swoje niezadowolenie? Dziś rano na targu w Kufie eksplodowała bomba, zabijając kilkanaście osób. Prof. Danuta Madeyska, arabistka z Uniwersytetu Warszawskiego, nie łączy jednak tego zamachu z egzekucją Husajna.

"Przecież takie bomby wybuchają tu codziennie. W końcu krwawa jatka, która tam trwa, nie zaczęła się z chwilą egzekucji byłego dyktatora, a wiele lat wcześniej" - uspokaja w rozmowie z dziennikiem.pl. Jej zdaniem, będzie tak nadal. "Ani się nie uspokoi, ani też nie będzie jakiegoś wylewu wściekłości ze strony zwolenników" - dodaje.

Kiedy więc możemy spodziewać się stabilizacji w Iraku? "Nieprędko" - odpowiada prof. Danecki. "Z jednej strony są w Iraku Amerykanie, których obecność nie podoba się Irakijczykom. Z drugiej - słaby, nowy iracki rząd. Najlepiej zostawić ten kraj teraz w spokoju i zobaczyć, co się stanie" - radzi arabista.

Faris Omar, prezes Polsko-Arabskiego Stowarzyszenia Społeczno-Kulturalnego, problem widzi gdzie indziej. "Za kilka miesięcy, może lat, może dojść do eskalacji przemocy ze strony nie tyle zwolenników Husajna, co po prostu przeciwników Amerykanów" - mówi dziennikowi.pl. "Doprowadzenie do pokoju i demokracji w Iraku jest możliwe, ale nie za pomocą amerykańskich czołgów. To tylko rodzi bunt" - podkreśla.

"Nie spodziewam się, żeby egzekucja otworzyła bramy terroryzmu" - kwituje Jerzy Dziewulski, były antyterrorysta. "Bo z punktu widzenia terrorystów Husajn nie znaczył nic. Miał na sztandarach tylko zbrodnie, a ich interesują własne cele" - dodaje.