Gdy ojciec dziewczynki usłyszał w radiu ostrzeżenie przez żywiołem, wraz z żoną wyszedł natychmiast na balkon, by zabezpieczyć przed wichurą znajdujące się tam rzeczy. W mieszkaniu pozostała trójka ich dzieci: siedmioletni Dennis oraz półtoraroczne bliźniaki, Daniel i Diana. Przestraszeni coraz głośniej i groźniej ryczącym wiatrem chłopcy skryli się w kącie mieszkania. Maleńka Diana była jednak ciekawa, co robią jej rodzice.

Podreptała do przymkniętych tylko drzwi balkonowych i przez szybę obserwowała, jak krzątają się na tarasie mama i tata. Nagle potężny podmuch wyrwał drzwi z zawiasów. "Z ogromną siłą wichura rzuciła je prosto na moją córeczkę. Maleńka leżała w kawałkach szkła i kałuży krwi. Nie dawała znaku życia, ale jak później się dowiedziałem, jeszcze żyła. Wezwaliśmy pogotowie" - relacjonuje tragiczne chwile zrozpaczony ojciec.

Niestety, dziewczynki nie udało się uratować. Zmarła w szpitalu. "Te przeklęte drzwi nie działały tak jak trzeba jeszcze przed wichurą" - złorzeczy jej ojciec. Dopiero po śmierci dziecka administracja budynku ostrzegła lokatorów, by podczas wichury trzymali się jak najdalej od drzwi balkonowych, a najlepiej zablokowali je ciężkimi meblami.

Dla maleńkiej Diany to ostrzeżenie przyszło za późno. Dziewczynka była pierwszą i najmłodszą ofiarą Kyrilla nie tylko w Niemczech, ale w całej Europie. Tak straszliwej wichury na naszym kontynencie nie było od co najmniej 20 lat. Żywioł zabił 40 ludzi. Najwięcej w Wielkiej Brytanii i Niemczech. Wyrządził ogromne szkody, pozbawił prądu miliony ludzi i sparaliżował komunikację. Pierwszy raz w historii niemiecka kolej zatrzymała wszystkie pociągi.





Reklama