Bojkot ma być karą "za to, co czynią wobec świętej dla wszystkich cywilizowanych ludzi pamięci o naszym żołnierzu, wobec pomnika i żołnierskich grobów, w wandalski sposób rozebranych i zniszczonych". Przemawiając podczas manifestacji z okazji Święta Pracy, Łużkow grzmiał, że trzeba ukarać również Polskę, bo i ona chce usuwać pomniki radzieckich żołnierzy.

Reklama

"Gdy widzimy, co w stosunku do Rosji czyni się w Estonii i Polsce, powinniśmy nie tylko protestować - trzeba rozwiązywać te problemy" - mówił. Jego zdaniem rosyjscy przedsiębiorcy powinni zaprzestać wszelkiej współpracy ze swoimi estońskimi partnerami. "Trzeba powiedzieć biznesowi: zerwijcie kontakty z Estonią. Pokazała ona swoją najgorszą, można nawet powiedzieć, faszystowską twarz" - krzyczał.

Kontrowersyjny dla Estończyków pomnik nie tylko upamiętnia poległych radzieckich żołnierzy, ale jest przede wszystkim symbolem 50-letniej okupacji radzieckiej. Przenosin pomnika nie przerwano mimo wielokrotnych protestów Rosji. W nocy z czwartku na piątek w Tallinie i innych miastach Estonii wybuchły zamieszki, sprowokowane przez mniejszość rosyjską. W bitwach z policją zginęła jedna osoba, a 156 zostało rannych. Zatrzymano ponad tysiąc osób.

Również z polskich miast już wkrótce mają zniknąć pomniki - "symbole dyktatury komunistycznej". Ministerstwo Kultury przygotowuje właśnie projekt ustawy, który pozwoli na usuwanie pomników i symboli "obcego panowania nad Polską". "Pomniki i wszelkie symbole dyktatury komunistycznej powinny zniknąć jako obce polskiej tradycji" - powiedział kilka dni temu minister kultury i dziedzictwa narodowego Kazimierz M. Ujazdowski.

Reklama