Trzeci w kolejce do brytyjskiego tronu książę Harry miał rozpocząć służbę w Iraku w tym miesiącu. Jednak dziś okazało się, że do targanego wojną kraju nie pojedzie. Powód? Troska o bezpieczeństwo wnuka królowej Elżbiety II.

"Pojawiły się groźby, które stanowią niedopuszczalne zagrożenie nie tylko dla samego księcia, ale także dla osób w jego otoczeniu" - powiedział generał Danatt. I dodał, że jego decyzja jest ostateczna. Choć nie wykluczył, że Harry może trafić do Iraku kiedy indziej.

Generał nie chce, by ktoś odebrał wycofanie Harry'ego z frontu jako ocenę jego żołnierskiego kunsztu. "Zapewniam, że jestem pełen podziwu dla jego umiejętności i wiem, że on sam nie będzie zachwycony tą decyzją" - mówił Dannatt.

Już na początku maja brytyjski tabloid "Sun" podał, że wyjazd Harry'ego do Iraku będzie przynajmniej odłożony. Miał trafić do swojej jednostki dopiero wtedy, gdy w pustynnych warunkach zaaklimatyzują się już jego koledzy. Teraz okazało się, że na front nie trafi w ogóle.

Syn księcia Karola i lady Diany w grudniu został oficerem, po skończeniu Królewskiej Akademii Wojskowej w Sandhurst. Od tego czasu powtarzał, że chce zostać czynnym wojskowym.

Ostatni raz członek brytyjskiej rodziny królewskiej brał udział w wojnie 25 lat temu. Wówczas stryj Harry'ego, książę Andrzej, był pilotem śmigłowca na lotniskowcu "Invincible" podczas wojny o Falklandy w 1982 roku.