Uwolnienie górników najgłośniej świętuje irlandzka firma Mincon, która zaprojektowała i wykonała wiertło, za pomocą którego przekopano się do nich. Jeszcze w sierpniu wywiercono nim otwór o średnicy 14 cm umożliwiający kontakt z uwięzionymi i przekazywanie im zaopatrzenia. W następnych tygodniach otwór poszerzono i zainstalowano urządzenie do wyniesienia ich na powierzchnię.
Założony w 1977 r. Mincon zatrudnia 130 pracowników, ma filie w USA i Australii. Zainteresowanie akcją ratunkową było w firmie tak duże, że przez ostatnie dwa dni pracownicy zajmowali się głównie śledzeniem jej w telewizji i internecie.
Okazję do promocji dostrzegła też firma Oakley z USA produkująca akcesoria sportowe, która każdemu z górników dostarczyła okulary przeciwsłoneczne, by chronić ich siatkówkę przed ostrym światłem w chwili wyjścia na powierzchnię. Wprawdzie firma twierdzi, że kierowała się wyłącznie względami charytatywnymi, ale nie omieszkała nagłośnić swego gestu i ceny okularów (450 USD od sztuki) w mediach.
Z uwolnienia górników chce wizerunkowo skorzystać także Grecja. Tamtejszy touroperator Elmin zaproponował im darmowe wakacje wraz z przelotem i zatrzymaniem się po drodze w Madrycie i Manchesterze. Grecja nie chce uchodzić za "chorego członka eurostrefy", który kojarzy się wyłącznie z długiem, deficytem i zaciskaniem pasa.
Wybór Madrytu i Manchesteru nie jest przypadkowy. Tamtejsze kluby piłkarskie Real Madrid i Manchester United wpadły na identyczny pomysł zaproszenia górników do siebie, by obejrzeli ich mecze. Oba kluby posłały do Chile 33 klubowe koszulki z autografami piłkarzy.
Melanie Portelli ze znanej agencji zajmującej się reklamą i PR Saatchi&Saatchi powiedziała PAP, że na marketingowe wykorzystanie wielkiego, globalnego wydarzenia, jakim było uwolnienie górników jest już za późno. "Firmy, które dotychczas tego nie zrobiły, muszą się mieć na baczności, by nie przedobrzyć z marketingiem" - mówi.
Portelli wskazuje też, iż marketing nie może być nachalny, w przeciwnym razie odniesie skutek odwrotny od zamierzonego. Według niej przykładem takiego agresywnego marketingu jest Coca Cola, która poczęstowała górników swoim produktem, by im zrobić zdjęcie z puszką w ręku.
Specjalistka nie wyklucza też, że na kanwie wydarzenia może powstać hollywoodzki blockbuster. Okazją do promocji może być jej zdaniem wydanie wielkiego przyjęcia dla górników i ich rodzin oraz ich ewentualna podróż do innych krajów. Na baczności muszą się mieć także władze Chile, by nie ulec pokusie politycznego zdyskontowania akcji ratunkowej.
Zastrzega, że "marketing może być gdzieś w tle, ale nie na pierwszym planie, inaczej zostanie uznany za pozbawiony smaku, a firmy komercyjne zostaną oskarżone o to, że usiłują się podwiesić pod wydarzenie, które mogło zakończyć się wielką ludzką tragedią".
Bilans dla spółek górniczych uznaje za neutralny: "Dobrze, że górnicy zostali wyratowani, ale źle, że w ogóle znaleźli się w sytuacji, wymagającej akcji ratunkowej" - dodaje.