Rezolucja, uchwalona z inicjatywy Francji i Wielkiej Brytanii i przy poparciu USA i upoważniająca do "użycia wszelkich koniecznych środków" (tradycyjny eufemizm na zastosowanie siły militarnej), daje zielone światło do wprowadzenia strefy zakazu lotów wojskowych nad Libią i użycia wojsk przeciw armii Kaddafiego w obronie ludności cywilnej.
Uchwalono ją stosunkiem głosów 10 do 0. Pięć państw: Rosja, Chiny, Niemcy, Indie i Brazylia wstrzymało się od głosu. Dwa pierwsze z nich to stali członkowie Rady Bezpieczeństwa z prawem weta.
Oczekuje się, że do akcji militarnej może dojść w ciągu najbliższych kilku godzin. Obserwatorzy podkreślają, że czas nagli, gdyż siły Kaddafiego znajdują się już pod Bengazi, drugim co do wielkości mieście Libii, które od kilku tygodni znajduje się w rękach powstańców.
Wojska reżimowe odbiły w ostatnich dniach kilka mniejszych miast zdobytych poprzednio przez rebeliantów. Kaddafi zaoferował pobłażliwie potraktowanie tych obrońców Bengazi, którzy złożą broń, ale ostrzegł, że w stosunku do innych będzie "bez litości".
"Jeżeli Kaddafi zostanie, wyrządzi straszne rzeczy Libii i jej sąsiadom. To leży w jego charakterze" - powiedziała sekretarz stanu Hillary Clinton w czwartek w czasie wizyty w Tunezji.
Oczekuje się teraz ataków rakietowych na libijską obronę przeciwlotniczą i bazy wojskowe. Anonimowe źródła w administracji USA mówią o planach bombardowania czołgów i artylerii Kaddafiego. Atak rozpocznie się prawdopodobnie z okrętów państw NATO na Morzu Śródziemnym.