W Kongresie dwaj prominentni politycy z obu partii - senatorowie John Kerry i Richard Lugar - wezwali do przemyślenia dotychczasowej polityki USA w sprawie Afganistanu.

Reklama

Kerry, demokratyczny przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Senatu, powiedział, że wydatki 10 miliardów dolarów miesięcznie na wojnę na dłuższą metę "nie dadzą się utrzymać". Zaapelował do administracji, by jaśniej określiła, kiedy wojska wycofają się z Afganistanu.

Z podobnym wezwaniem wystąpił najstarszy rangą Republikanin w senackiej Komisji Spraw Zagranicznych, Richard Lugar. Senator oświadczył, że jest wątpliwe, czy Afganistan jest tak ważny dla interesów bezpieczeństwa USA, by uzasadniało to ofiary wśród żołnierzy i ogromne wydatki na wojnę, zwłaszcza w sytuacji rosnącego deficytu budżetowego. Zaapelował, by "trzeźwo przeanalizować, co można w Afganistanie osiągnąć".

Zwolennicy skrócenia wojny argumentują, że zabicie bin Ladena na tyle osłabiło Al-Kaidę, że nic nie uzasadnia dalszego militarnego zaangażowania USA w Afganistanie, skoro głównym powodem wojny było unieszkodliwienie tej organizacji terrorystycznej. Talibowie są wprawdzie sojusznikami Al-Kaidy, ale sami nie mają ambicji globalnej walki z USA, jak siatka zabitego Osamy.

Mimo to po likwidacji bin Ladena administracja prezydenta USA Baracka Obamy oświadczyła, że strategia wytyczona przez prezydenta w zeszłym roku nie będzie zmieniona. Przewiduje ona rozpoczęcie wycofywania wojsk z Afganistanu w lipcu - chociaż nie wiadomo na jaką skalę. Waszyngton i NATO zapowiadają także pełne wycofanie wojsk do 2014 roku, ale jednocześnie dają do zrozumienia, że ostateczne decyzje w sprawie obecności wojskowej będą zależeć od sytuacji w Afganistanie. Chodzi tu o sytuację na froncie i gotowość rządowych sił afgańskich do przejęcia od NATO zadań obrony kraju.

Na kontynuację dotychczasowej strategii - jak pisze środowy "New York Times" - nalega Pentagon. Do jastrzębi należy także sekretarz stanu Hillary Clinton. Wystąpienie sen. Kerry'ego przeciw wojnie łączy się z jego związkami z wiceprezydentem Joe Bidenem, który od początku był za redukcją zaangażowania militarnego USA w Afganistanie.

Tymczasem przeciw wojnie występują coraz głośniej także czołowi eksperci. Emerytowany przewodniczący nowojorskiej Rady Stosunków Międzynarodowych (CFR) i były dyplomata Leslie Gelb wystąpił z dramatycznym apelem w tej sprawie na łamach "Wall Street Journal".

Reklama

"Stany Zjednoczone po prostu nie mogą marnować więcej czasu i środków na Afganistan, który nie jest już najistotniejszy dla amerykańskich interesów" - napisał Gelb, zdaniem którego wojna za bardzo osłabia zadłużoną Amerykę i jest nie do wygrania. "Ostateczne niebezpieczeństwo nie polega na tym, że stracimy Afganistan, tylko że stracimy Amerykę" - konkluduje autor nowojorskiej gazety.

Obecnie w Afganistanie przebywa około 140 tysięcy wojsk USA i koalicji międzynarodowej, w tym m.in. oddziały polskie.

Kongres może obciąć administracji fundusze na wojnę, tak jak prawie 40 lat temu uczynił to w czasie wojny w Wietnamie.