Ofiary nożownika to członkowie dwóch rodzin. Pierwsza z nich - rodzice i dwoje małych dzieci - pochodziła z Polski. Dwie pozostałe ofiary to matka i córka. Polakiem jest także domniemany morderca, który przeszedł poważną operację chirurgiczną po tym, jak próbował się zabić. Gdy ratujący mu życie zabieg się skończył, mężczyzna został aresztowany, choć wciąż przebywa w szpitalu. Według mediów, jest spokrewniony z jedną z rodzin. Na imię ma prawdopodobnie Damian.
Sąsiedzi zabitych mówią, że rodziny żyły razem z wynajętym mieszkaniu w stolicy wyspy, którą jeden z zajmujących się sprawą policjantów powiedział, że jest "jednym z najbezpieczniejszych miejsc Zachodu".
Jeden ze świadków relacjonował, że widział pędzące na miejsce karetki i radiowozy, z których błyskawicznie wybiegli funkcjonariusze. Otoczyli dom i za wszelką cenę próbowali się dostać do środka. "Krzyczeli do kobiety w oknie, żeby ich wpuściła. Odpowiedziała im, żeby weszli przez drzwi. Po kilku minutach wbiegli do środka i zaczęli wynosić ofiary" - opowiadał świadek. "Widziałem małe nogi, małe na tyle, że z pewnością były to nogi dziecka, które zaniesiono do karetki" - dodał.
http://www.youtube.com/watch?v=RlQYyM0_Gn8
Ktoś inny, który widział akcję lekarzy i policjantów, przyznał, że nigdy nie widział tyle krwi. Dodał, że ratownicy, którzy wynosili i myli ciała ofiar, płakali.
Sprawę prowadzi najbardziej doświadczony detektyw na wyspie. Stewart Gull przyznał, że postępowanie jest skomplikowane i jest na bardzo wczesnym etapie. "Ustalamy, co się właściwie stało. Apelujemy o kontakt do wszystkich, którzy mają jakiekolwiek informacje" - dodał. Zapewniał, że wyspa Jersey jest wyjątkowo bezpieczna i tego rodzaju tragedie zdarzają się tu bardzo rzadko.