"Stan zdrowia Julii Wołodymyriwny (Tymoszenko) ulega pogorszeniu. Spotkałem się z nią przed chwilą i nawet po wyglądzie zewnętrznym widać, że jest w złym stanie. Ma coraz więcej sińców" - oświadczył w poniedziałek obrońca Tymoszenko, Jurij Suchow.
Wcześniej współpracownicy byłej premier wskazywali, że Tymoszenko ma objawy zatrucia stosowanymi w areszcie środkami do walki z gryzoniami. Tymoszenko uskarża się na zdrowie od ubiegłego tygodnia. Żąda, by przebadał ją jej osobisty lekarz, jednak władze penitencjarne nie wydają na to zgody. Kierownictwo aresztu śledczego, w którym przebywa Tymoszenko, proponuje jej swoich lekarzy, ale była premier nie chce ich widzieć.
"Nie chcę mieć do czynienia z konsylium zebranym dla mnie przez (prezydenta Ukrainy Wiktora) Janukowycza, który wysłał mnie do więzienia. Nalegam, by dopuszczono do mnie mego własnego lekarza" - oświadczyła Tymoszenko w poniedziałek podczas rozprawy sądowej, w której występuje jako oskarżona o nadużycia przy zawieraniu umów gazowych z Rosją w 2009 r.
Była premier Ukrainy twierdzi, że jej proces i aresztowanie mają podłoże polityczne. Zdaniem Tymoszenko za działaniami przeciwko niej stoi prezydent Wiktor Janukowycz, z którym bez powodzenia walczyła w wyborach prezydenckich 2010 r.
W 2004 r. na Ukrainie doszło do próby otrucia poprzedniego konkurenta politycznego Janukowycza, późniejszego prezydenta Wiktora Juszczenki. Juszczenko ciężko zachorował po kolacji, którą spożył podczas ówczesnej kampanii prezydenckiej. Walczył w niej o najwyższe stanowisko w państwie właśnie z Janukowyczem.
Austriaccy lekarze orzekli później, że pogorszenie stanu zdrowia Juszczenki było spowodowane zatruciem dioksynami, czyli silnie toksycznymi związkami chemicznymi o działaniu rakotwórczym. Ślady ich działania widoczne są na twarzy Juszczenki do dziś. Toczące się od kilku lat śledztwo nie ustaliło, kto stoi za próbą jego otrucia.