Zwłoki były ułożone w dwóch ciężarówkach oraz na podłodze w przejściu podziemnym niedaleko centrum handlowego w Boca del Rio, mieście położonym na wschodzie stanu Veracruz. Siedem dotychczas zidentyfikowanych przez policję ciał należało do osób powiązanych z przestępczością zorganizowaną - poinformowała prokuratura.

Reklama

Wśród ofiar było 23 mężczyzn i 12 kobiet. Prawdopodobnie byli oni do członkami kartelu narkotykowego Los Zetas i zostali zamordowani przez gangsterów z konkurencyjnej organizacji Golfo. Obie grupy od roku toczą ze sobą krwawe walki o kontrolę nad Veracruz. Lokalne media podały, że wśród zabitych byli więźniowie, którzy zbiegli w poniedziałek z trzech zakładów karnych w Veracruz. Prokuratura nie potwierdziła jednak tej informacji.

Wojny gangów zbierają w Meksyku krwawe żniwo. Od 2006 roku, kiedy prezydent Felipe Calderon wysłał wojsko do walki z kartelami, w wyniku przemocy związanej z narkotykami zginęło w tym kraju ponad 42 tys. osób. W sierpniu br. 52 osoby straciły życie, gdy zamaskowani sprawcy - prawdopodobnie członkowie Los Zetas - podpalili jedno z kasyn w mieście Monterrey na północnym wschodzie Meksyku.

W poniedziałek prezydent Calderon powiedział w Nowym Jorku, że krwawe starcia z kartelami to cena, jaką Meksyk płaci za sąsiedztwo z USA. "Mieszkamy w tym samym budynku. Naszym sąsiadem jest największy konsument narkotyków na świecie. I wszyscy chcą sprzedawać mu narkotyki poprzez nasze drzwi i nasze okna" - wyjaśnił prezydent.

Calderon naciskał na USA, by te ograniczyły popyt na narkotyki. Dał do zrozumienia, że jedynym sposobem na odcięcie karteli od źródeł finansowania może być ich legalizacja. "Musimy zrobić wszystko, by zmniejszyć popyt na narkotyki" - powiedział Calderon. "Jeżeli nie da się ograniczyć konsumpcji, decydenci muszą szukać innych rozwiązań - włączając w to możliwość urynkowienia - które doprowadzą do zmniejszenia astronomicznych zysków osiąganych przez organizacje przestępcze z handlu narkotykami" - dodał.