Podczas telefonicznego połączenia z uczestnikami wiecu swej macierzystej partii Lud Wolności w Cervere, na północy Włoch, szef rządu jasno odniósł się do ponawianych przez całą centrolewicową oraz centroprawicową opozycję żądań dymisji w związku z kolejną odsłoną skandalu obyczajowego z udziałem prostytutek; prostytutki miały uczestniczyć w przyjęciach organizowanych w willach Berlusconiego.
"Codziennie proszą nas komuniści i postkomuniści, żeby rząd zrobił krok wstecz. Ale niech się uspokoją, nie możemy podążać za oczekiwaniami mediów i opozycji. Nie podamy się do dymisji, chyba że otrzymamy wotum nieufności w parlamencie, co ja wykluczam" - powiedział Berlusconi.
Następnie zapewnił: "Idziemy naprzód, bo mamy spójną, trwałą, bezpieczną większość, która może wreszcie przeprowadzić reformy, począwszy od wymiaru sprawiedliwości, systemu podatkowego, architektury instytucjonalnej państwa".
"Włosi proszą nas o te reformy, konieczne by zmodernizować kraj" - oznajmił premier.
Berlusconi nawiązał również do sprawy podsłuchów rozmów telefonicznych, których przecieki do mediów ujawniły skandal obyczajowy z jego udziałem. "Musimy - mówił - znów stać się państwem cywilizowanym, bo dzisiaj nim nie jesteśmy". "Czy kiedy dzwonicie do kogoś nie czujecie szponów państwa policyjnego?" - pytał.
"Obecnie nie czujemy, że państwo stoi na straży naszej wolności. Bardzo ważne jest to, by kontynuować reformy po to, by odzyskać poczucie wolności" - oświadczył premier. Zapowiedział, że w najbliższych dniach jego rząd przedstawi dekret w sprawie "wzrostu i rozwoju" kraju.
Zdaniem Berlusconiego jego formacja polityczna wygra również wybory w 2013 roku.