Mający potężną pozycję we Włoszech Kościół katolicki zrywa z centroprawicową formacją uwikłanego w skandal obyczajowy premiera Silvio Berlusconiego - tak komentatorzy oceniają poniedziałkowe wystąpienie przewodniczącego Episkopatu kardynała Angelo Bagnasco.Słowa hierarchy, który po raz pierwszy zrezygnował z typowej dla siebie ostrożności i w bezprecedensowym wystąpieniu potępił "rozpustne zachowania i niewłaściwe relacje" oraz zaapelował o "oczyszczenie powietrza", oceniane są przez publicystów nie tylko jako swoista "ekskomunika" premiera, ale także jako wyraźny sygnał, że zarówno "oś" między włoskim Kościołem i Watykanem a rządzącą koalicją, jak i samą epokę berlusconizmu należy uznać za zamknięty rozdział.
Tym samym - jak zauważono - rządząca centroprawica utraciła swego najważniejszego sojusznika, na którego powoływała się nieustannie - ku jego zadowoleniu - gdy podejmowała batalie w obronie życia i obecności krzyża w szkołach, chrześcijańskich wartości oraz tzw. testamentu biologicznego i jednocześnie przeciwko rozszerzeniu dostępności do zapłodnienia in vitro.
Ostatnie dwa lata, w ciągu których ujawniono skandal nierządu w otoczeniu premiera, upłynęły pod znakiem poprawnych, choć nieco chłodniejszych niż wcześniej relacji między nim a hierarchami kościelnymi. Szczególną rolę odgrywał w nich watykański sekretarz stanu kardynał Tarcisio Bertone, który nie stronił od kontaktów z przedstawicielami rządzącej koalicji.
Dlatego tym głośniej komentatorzy największych włoskich gazet apelowali w minionych tygodniach do przedstawicieli Kościoła, by przerwali milczenie i zajęli stanowisko wobec kolejnej odsłony skandalu z Berlusconim, uwikłanym według prokuratury w kontakty z prostytutkami oraz szantażystami, wymuszającymi od niego ogromne sumy w zamian za milczenie na temat prywatnego życia.
Ton komentarzy wtorkowej prasy świadczy o tym, że ostrość i stanowczość poniedziałkowego wystąpienia kardynała Bagnasco zaskoczyły nawet tych włoskich publicystów, którzy domagali się jawnego potępienia premiera i wręcz zarzucali Kościołowi "przymykanie oka" na jego postępowanie w imię dobrych relacji.
Według komentatora dziennika "La Stampa" kardynał Bagnasco dał wyraźnie do zrozumienia, że wobec odpowiedzialności moralnej i szkód wyrządzonych wizerunkowi kraju "nadaremne" jest to, by Berlusconi dalej mówił o swej "niewinności" i "prześladowaniach ze strony wymiaru sprawiedliwości". W opinii publicysty słowa przewodniczącego Episkopatu są apelem do Berlusconiego, by zrobił "krok wstecz".
Turyńska gazeta podkreśla, zastanawiając się nad dalszymi konsekwencjami tego przełomowego wydarzenia, że najbliższe dni pokażą, jaki wpływ krytyka ze strony Episkopatu będzie miała na katolickich polityków z centroprawicy Berlusconiego, którzy do tej pory także milczeli.
Zdaniem redaktora naczelnego dziennika Episkopatu "Avvenire" Marco Tarquinio wystąpienie kardynała przedstawia ponury obraz Włoch "ciężko doświadczonych", niezdolnych do znalezienia równowagi w dobie kryzysu i pogrążonych w bezradności oraz inercji. Szef katolickiej gazety kładzie nacisk na to, że hierarcha "nie posłuchał" tych, którzy "zabraniają mu wypowiadania się ad personam na temat zachowania i stylu życia osób, pełniących funkcje publiczne, a zwłaszcza prezesa Rady Ministrów Silvio Berlusconiego".
"Corriere della Sera" nie ma wątpliwości, że przemówienie to "odkłada do archiwum oś między Konferencją Episkopatu a Berlusconim". Kardynał Bagnasco "nie poprosił o zrobienie kroku wstecz przez rząd, ale o zmianę stylu życia. Może dlatego wywołało to taką wrzawę" - ocenia komentator największego włoskiego dziennika. Dla Konferencji Episkopatu Berlusconi to już "zamknięty rozdział" - ocenia publicysta, który wyraża też uznanie dla kościelnego dostojnika za to, że "nie cofnął się w obliczu ryzyka zirytowania Kancelarii Premiera".
Ekonomiczny dziennik "Il Sole-24" konstatuje zaś: "Jeśli przetłumaczymy na język polityczny surową ocenę moralną, przedstawioną wczoraj przez kardynała Bagnasco w imieniu włoskich biskupów, konkluzja może być tylko jedna. Silvio Berlusconi do tego stopnia osłabił swą pozycję w ostatnich tygodniach, że skłoniło to Kościół do porzucenia zwyczajowej ostrożności".
"Berlusconi został stanowczo potępiony, ponieważ jego zachowania w dziedzinie moralności wywołują zażenowanie świata katolickiego, przekraczające wszelką miarę" - dodaje.
"Il Sole-24" zaznacza, że od tej chwili premier "nie będzie już silniejszy". "To tak, jakby Kościół uznał za zamkniętą lub kończącą się długą fazę polityczną, jaka minęła pod znakiem berlusconizmu"- podsumowuje prestiżowy dziennik włoskich przemysłowców, według którego wystąpienie kardynała przejdzie do historii jako kluczowe wydarzenie zmierzchu tej epoki.
Lewicowa "La Repubblica" pisze: "Ton stał się dramatyczny, bo Watykan świadom już jest tego, że sama osoba premiera jest elementem kryzysu gospodarczego ogarniającego Włochy, a za granicą nie jest on już uważany za postać wiarygodną". "Między wierszami Bagnasco daje do zrozumienia, że najbardziej stosowna byłaby dymisja" Berlusconiego - zauważa publicystka rzymskiego dziennika.
Lecz takiej interpretacji przemówienia przewodniczącego Episkopatu nie przyjmują politycy partii szefa rządu, Lud Wolności. Jej wiceprzewodniczący, katolicki działacz Maurizio Lupi wyraził przekonanie, że słowa kardynała są "wezwaniem do rachunku sumienia dla wszystkich, nie tylko dla premiera". "W żadnym fragmencie przemówienia Bagnasco nie ma nazwiska Berlusconi" - oświadczył Lupi. "Nie możemy sprowadzać moralności tylko do jednego aspektu" - dodał.
Katolicki polityk z opozycyjnej Unii Centrum Rocco Buttiglione powiedział, że katolicki elektorat we Włoszech "pogrążył się w kryzysie". "Rozczarowany berlusconizmem, częściowo popadł w zobojętnienie i potrzebuje nowych odpowiedzi" - uważa Buttiglione. Nikt nie ma wątpliwości, że przypadające w czwartek 75. urodziny Berlusconiego nie będą dla niego zbyt radosne.