Protestujący nie chcieli opuścić parku po jego zamknięciu. Tydzień temu doszło to podobnej sytuacji. Wtedy aresztowano 175 osób. Z szacunków organizatorów wynika, że w sobotnim marszu wzięło udział ponad 2,5 tys. osób. Demonstracja miał pokojowy przebieg do czasy przejścia jej uczestników do Parku Granta, gdzie ludzie chcieli pozostać całą noc. Policja wielokrotnie wzywała protestujących do opuszczenia terenu parku po jego oficjalnym zamknięciu, czyli po godz. 23. Ponieważ większość ludzi nie reagowała, policja rozpoczęła aresztowania. Zatrzymano 130 osób, którym zostaną postawione zarzuty zakłócenia porządku publicznego.
Dokładnie tydzień temu, 16 października, doszło do podobnej sytuacji. Wtedy uczestnicy protestu rozbili w parku 24 namioty. Demonstracja zakończyła się aresztowaniem 175 osób. "Wolność słowa, a nie godzina policyjna" - krzyczał jeden uczestników protestu "Okupuj Chicago" James Cox. "Ruch ten rozrasta się codziennie i jego głos jest silniejszy. Dopóki nie usłyszą nas ludzie na górze, będziemy protestować" - dodał.
Rzecznik prasowy ruchu "Okupuj Chicago" Joshua Kaunert zapowiedział, że protest będzie kontynuowany. Zwolennicy ruchu koczują od 23 września przed siedzibą chicagowskiego oddziału Rezerwy Federalnej (FED) w centrum. Jak mówią, sprzeciwiają się wpływom bankierów na politykę, ale walczą także o reformę systemu podatkowego, opieki zdrowotnej i edukacji. Protestujący, w większości młodzi ludzie, mają ze sobą transparenty z napisami: "Naprawcie szkoły", "Podatek dla bogatych" i "Jesteśmy 99 procentami". Podobne protesty inspirowane nowojorskim ruchem "Okupuj Wall Street" odbywają się w innych amerykańskich miastach.