Grupa egipskich więźniów przekroczyła granicę z Egiptem na przejściu granicznym Taba-Ejlat. Jak podkreślają agencje, są to przestępcy małego kalibru, skazani głównie za przemyt, w tym trzej niepełnoletni, którzy szmuglowali papierosy.
Egipska telewizja państwowa pokazała, jak niektórzy z uwolnionych klękają, by ucałować asfalt po przekroczeniu granicy z Egiptem. Prezenter nazwał byłych więźniów "bohaterami" i "jeńcami wojennymi".
Tymczasem Ilan Grapel przygotowuje się do wylotu do Izraela z kairskiego lotniska. "Jest już z nami", "wygląda dobrze i się uśmiecha" - potwierdził izraelski deputowany Israeli Hasson, jeden z dwóch przedstawicieli władz wysłanych do Egiptu, by towarzyszyli Grapelowi w drodze do domu.
Krótko po powrocie Grapel ma się spotkać w Tel Awiwie z premierem Benjaminem Netanjahu. Wraz z matką spędzi kilka dni w Izraelu, by spotkać się z izraelskimi i amerykańskimi urzędnikami, a następnie wróci do Stanów Zjednoczonych, gdzie obecnie mieszka.
Mający podwójne, izraelsko-amerykańskie obywatelstwo Grapel został zatrzymany 12 czerwca w Kairze, gdzie pracował jako wolontariusz egipskiej organizacji pozarządowej pomagającej uchodźcom. Początkowo Egipt zarzucał mu szpiegostwo, później podburzanie do zamieszek na tle etniczno-religijnym. Nie wytoczono mu procesu.
Izrael od początku utrzymywał, że wysuwane wobec Grapela zarzuty są bezpodstawne. Szef MSZ Awigdor Lieberman ocenił, że jest to kierujący się naiwnym entuzjazmem młody człowiek, który pojechał do Egiptu, żeby zobaczyć na własne oczy "arabską wiosnę".
Zatrzymanie Grapela było krytycznie odbierane nawet w Egipcie, mimo napiętych stosunków między Kairem a Tel Awiwem - zauważa Reuters.
W 2005 roku urodzony w USA Grapel wyemigrował z Nowego Jorku do Izraela, gdzie mieszkają jego dziadkowie. Rok później odbył obowiązkową służbę w izraelskiej armii podczas wojny z libańskim Hezbollahem, po czym wrócił do USA na studia.