Po poniedziałkowym zamieszaniu, jakie wywołały pogłoski o możliwej rychłej dymisji szefa rządu, wtorek nazywany jest przez media "sądnym dniem" dla jego centroprawicy. Popołudniowe głosowanie budżetowe będzie sprawdzianem tego, czy koalicja jego partii Lud Wolności i prawicowej Ligi Północnej wciąż dysponuje większością głosów w parlamencie.

Reklama

W ostatnich dniach szeregi macierzystej partii premiera opuściła grupa polityków niezadowolonych z tego, że pozostaje on u władzy i nie chce przekazać jej w inne ręce. W tej sytuacji koalicja stanęła w obliczu kryzysu i realnej groźby przegrania każdego głosowania w parlamencie. Po raz pierwszy od trzech i pół roku, czyli od początku pracy trzeciego rządu Berlusconiego, nie ma on już praktycznie żadnych szans na otrzymanie wotum zaufania w Izbie Deputowanych. Dotychczas gabinet Berlusconiego bardzo często uciekał się do takiej metody parlamentarnej weryfikacji swej siły. Wotum zaufania otrzymał od początku kadencji ponad 50 razy.

Po nocnej naradzie kierownictwa Ludu Wolności z udziałem Berlusconiego poinformowano, że premier dopiero po wtorkowym głosowaniu podejmie decyzję o dalszych krokach: czy posłucha apeli o podanie się do dymisji, czy też będzie pracował dalej.

Lecz możliwy jest także i taki scenariusz, że wtorkowe głosowanie nie przyniesie ostatecznego rozstrzygnięcia, gdyż centrolewicowa opozycja może zdecydować w ostatniej chwili, że będzie głosować za przyjęciem sprawozdania, by uniknąć całkowitego paraliżu budżetowego w dobie kryzysu i w chwili, gdy Unia Europejska oczekuje na przedstawienie przez rząd w Rzymie pakietu kroków antykryzysowych.

To by zaś znaczyło, zauważają komentatorzy, przedłużenie "agonii" rządu. Słowo to najczęściej powtarza się na łamach wtorkowej prasy, komentującej sytuację gabinetu Silvio Berlusconiego.

Gdyby koalicja wyszła zwycięsko z głosowania, zamierza ona - informują media - przez mniej więcej tydzień przygotowywać się do ostatecznej batalii, czyli głosowania nad wotum zaufania dla rządu.

O wielkiej mobilizacji w koalicji przed popołudniowym głosowaniem świadczy to, że minister finansów Giulio Tremonti w trybie pilnym wraca do Rzymu z Brukseli, gdzie miał wziąć udział w spotkaniu ministrów finansów państw UE.

Niechętny Berlusconiemu dziennik "La Repubblica" twierdzi, że opuścił go już nawet najbliższy współpracownik, szef Urzędu Rady Ministrów Gianni Letta, wskazywany jako kandydat na szefa następnego rządu.