W 30. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego wspomina w rozmowie z PAP, jak wyglądały dramatyczne wydarzenia tamtych dni z perspektywy Waszyngtonu.

"W sobotę 13 grudnia wieczorem byłem w domu. Nagle dostałem telefon z Białego Domu: mam natychmiast wracać. Kiedy tam przyjechałem, trwało już zebranie na temat sytuacji w Polsce. Prowadził je wiceprezydent (George H.W.) Bush, bo prezydent Reagan spędzał ten weekend w Camp David. Na zebraniu dominował nastrój dezorientacji: nikt nie wiedział co się dzieje w Polsce mimo ostrzeżeń że wprowadzenie stanu wojennego jest bliskie" - wspomina Pipes.

Reklama

"Zadzwoniłem do ambasadora (PRL w Waszyngtonie) Romualda Spasowskiego. Nie wiedział, co się dzieje. Następnego dnia rano pojechałem do Białego Domu. Odbyło się tam znowu zebranie na temat Polski, tym razem pod kierownictwem George'a Clarka z Departamentu Stanu. Po południu kolejnemu zebraniu przewodniczył już Reagan. Był wściekły, chciał zerwać stosunki dyplomatyczne z ZSRR. Był gotowy na wszystko z wyjątkiem wojny. Musieliśmy go uspokajać" - ciągnie profesor.

>>>Manifestacja przed pustym domem gen. Jaruzelskiego

"Polecono mi przygotować projekt sankcji na reżim w PRL. Nie wiedziałem, jak się za to zabrać. W końcu opracowaliśmy pakiet sankcji ekonomicznych, które wprowadziliśmy gdzieś w połowie grudnia. Staraliśmy się je uchwalić razem z krajami europejskimi. Niemcy zachodnie nie chciały się przyłączyć, twierdziły, że stan wojenny to wewnętrzna sprawa Polski. Sądzono, że sankcje będą bardzo kosztowne dla Polski i dla ZSRR - i rzeczywiście były. Złagodzono je pod koniec 1982 roku" - wspomina.

Reklama

Profesor Pipes mówi, że oczekiwał, iż stan wojenny zostanie wprowadzony, ale był zaskoczony, kiedy to się stało.

"Pułkownik Kukliński informował nas o przygotowaniach do tego, ale nie podawał daty. Ja zresztą nie byłem dokładnie poinformowany o treści jego raportów. Biały Dom bardzo się obawiał, że wiadomość o nich wycieknie na zewnątrz, więc CIA wtajemniczyła w nie tylko prezydenta i jego najbliższych współpracowników" - relacjonuje.

Reklama

Pipes podkreślił, że generał Jaruzelski nie może tłumaczyć swej decyzji wprowadzenia stanu wojennego rzekomymi planami interwencji wojskowej ZSRR, na które powoływał się podczas konferencji w Jachrance.

"Rosjanie nie zamierzali interweniować. Marszałek Kulikow (dowódca wojsk Układu Warszawskiego - przyp.PAP) powiedział to dobitnie po latach. Notatki z posiedzeń politbiura KPZR dowodzą, że nie było takich planów. Na jesieni i zimą 1981 r. nie było też koncentracji wojsk sowieckich przy granicy z Polską" - podkreśla Pipes.