W poniedziałkowym wywiadzie dla dziennika "Corriere del Ticino", ukazującego się we włoskojęzycznym kantonie Szwajcarii Berlusconi powiedział: Nie mam naprawdę czego żałować. Powinni zaś wstydzić się moi prześladowcy, którzy odkąd zająłem się polityką, nie przestali wymyślać bezpodstawnych procesów opartych tylko na kalumniach.
To medialno-sądownicze błoto, kampania zniesławiania na międzynarodową skalę, która nigdy się nie zatrzymała, a nawet odkąd podałem się do dymisji, sądowe znęcanie się nade mną wręcz nasiliło się - ocenił były szef rządu.
Zapewnił, że jest dumny z tego, że wchodząc w 1994 roku na scenę polityczną ocalił Włochy przed rządami partii komunistycznej.
Jestem świadom tego, że służyłem mojemu krajowi ze wszystkich sił i z totalną intelektualną uczciwością. Rozgoryczeniem napawa mnie to, że odpłacono mi się znęcaniem, które nie ma sobie równych w historii lewicowego sądownictwa - stwierdził b. szef rządu.
Wyraził opinię, że celem tych działań jest zniszczenie jego wizerunku człowieka, przedsiębiorcy i polityka.
To kolejny dowód na to, że decyzji o zaangażowaniu w życie publiczne, by uratować Włochy przed komunizmem i by je zmienić, nigdy nie wybaczyły mi te siły, które są w pułapce swoich interesów i ambicji - dodał Berlusconi.
Powtórzył, że nie będzie więcej ubiegał się o stanowisko premiera, ale zamierza kontynuować działalność polityczną jako przywódca partii.
Tymczasem dziennik "Il Giornale", wydawany przez brata byłego premiera, napisał w poniedziałek, że po sobotnim wyroku Berlusconi może myśleć o kandydowaniu na prezydenta Włoch.