W niedzielnych wyborach regionalnych w Kraju Saary istniejąca od 2006 r. Partia Piratów zdobyła 7,4 proc. głosów i będzie mieć czterech posłów w landtagu. To więcej niż osiągnęli Zieloni (5 proc.) oraz liberalna FDP, która współrządzi Niemcami na szczeblu federalnym (1,3 proc.)
Był to już drugi ważny sukces Piratów, uchodzących za partię protestu zrzeszającą głównie użytkowników internetowych portali społecznościowych; we wrześniu zeszłego roku Piraci weszli do parlamentu Berlina z blisko 9-procentowym poparciem i są dobrej myśli przed majowymi wyborami w Szlezwiku-Holsztynie oraz Nadrenii Północnej-Westfalii.
Szef ugrupowania Sebastian Nerz ocenił w poniedziałek, że rezultat z Kraju Saary to "pozytywny sygnał" przed wyborami w następnych dwóch landach. Także tam Piraci reprezentują ważne dla obywateli polityczne tematy - powiedział. Sondaże wskazują, że zarówno w Szlezwiku-Holsztynie, jak i w Nadrenii Północnej-Westfalii partia ta może liczyć na 5-6 procent głosów.
Głównym postulatem Piratów jest swoboda korzystania z internetu i osłabienie ochrony własności intelektualnej. Walczą oni także o większą przejrzystość polityki i zaangażowanie społeczne. Ale w ich programie są też takie kontrowersyjne postulaty, jak minimalny dochód podstawowy dla każdego obywatela czy likwidacja biletów komunikacji miejskiej.
Analizy po wyborach w Kraju Saary i Berlinie pokazały, że Piraci mobilizują wyborców, którzy do tej pory nie chodzili na wybory. Mają również spore poparcie wśród młodych osób, głosujących po raz pierwszy.
Dla tradycyjnych ugrupowań, które od dziesięcioleci dominują na niemieckiej scenie politycznej, staje się jasne, że nie mogą dłużej lekceważyć sukcesów Piratów. Kanclerz Angela Merkel przyznała w poniedziałek, że Piraci stali się "ważnym politycznym faktorem", a ich wyniki wyborcze są "dowodem, że mamy całkowicie nowy świat komunikacji".
Komentarze mediów są bardziej jednoznaczne: "W najbliższych miesiącach Piraci mają szansę niemal tak gruntownie przewrócić system partyjny w Niemczech, jak trzydzieści lat temu udało się to Zielonym" - napisał w najnowszym wydaniu niemiecki tygodnik "Der Spiegel".
Zdaniem komentatorów tak, jak Zieloni w latach 80. "odkryli" dla siebie temat ochrony środowiska, tak Piraci zajęli się internetem i obroną tej sfery przed regulacjami narzucanymi przez państwa i koncerny.
"Spiegel" wskazuje, że żadne z niemieckich ugrupowań nie powstawało tak szybko, jak Partia Piratów. Organizacje partyjne istnieją już we wszystkich 16 landach, a struktury zawiązują się również w wielu małych miastach. Jednocześnie ugrupowanie trudno jednoznacznie zaliczyć do lewicy albo prawicy, a jego kierownictwo ciągle jest niestabilne.
Sympatycy Partii Piratów mogą śledzić jej obrady za pośrednictwem internetu i w ten sam sposób zgłaszać swoje pomysły. Nawet wybór logo i haseł wyborczych odbywa się w sieci.
"Partia Piratów najwyraźniej zaspokaja naiwnie śmiały i oparty na demokracji podstawowej apetyt na politykę" - napisała poniedziałkowa "Sueddeutsche Zeitung". "Pozostałe partie mogą się przygotować na to, że sukcesy Piratów to jednak coś więcej niż tylko zwykły hype" - dodał dziennik.