Sondaż przeprowadził w marcu i kwietniu amerykański ośrodek Pew Research Center w Wielkiej Brytanii, Francji, Niemczech, Hiszpanii, Grecji, Polsce i Czechach. Wynika z niego - jak piszą jego autorzy - że liczący ponad pół wieku projekt integracji europejskiej jest "główną ofiarą" trwającego od czterech lat kryzysu finansowego i kryzysu zadłużenia.
Europejczycy sprzeciwiają się dalszym cięciom jako metodzie walki z kryzysem, nie zgadzają się też na nadzorowanie przez Brukselę budżetów krajowych i coraz mniej wierzą w unijne instytucje - dowodzi sondaż. Najbardziej przychylni Unii są Polacy (69 proc.), choć to mniej o 14 punktów procentowych w porównaniu z sondażem z 2007 roku oraz Niemcy (68 proc. - tyle samo co w 2007 r.). Ale już tylko 34 proc. Czechów, 37 proc. Greków i 45 proc. Brytyjczyków ma korzystne zdanie o UE. Autorzy sondażu zauważają jednak, że ta tendencja spadkowa poparcia dla UE rozpoczęła się jeszcze, zanim cztery lata temu ujawnił się kryzys.
Tylko 34 proc. ankietowanych Europejczyków stwierdziło, że europejska integracja gospodarcza wzmocniła gospodarki ich kraju. Większość Greków (70 proc.), Francuzów (63 proc.), Brytyjczyków (61 proc.), Włochów (61 proc.) i Czechów (59 proc.) uważa, że stało się wręcz przeciwnie - integracja gospodarcza Europy osłabiła ich gospodarki. Tylko w Niemczech większość obywateli (59 proc.) uważa, że ich kraj skorzystał na integracji europejskiej.
Wśród pięciu badanych krajów strefy euro tylko 37 proc. ankietowanych stwierdziło, że posiadanie euro jako wspólnej waluty to "dobra rzecz". Jednocześnie ci sami Europejczycy nie chcą, by ich kraj opuścił euroland i wrócił do dawnej waluty; tak myśli np. 71 proc. Greków. W trzech krajach pozostających poza strefą euro respondenci są zadowoleni z zachowania narodowych walut.
Kryzys zaostrzył też duże różnice między Europejczykami, zwłaszcza między Grekami a Niemcami. Niemcy są wciąż najbardziej podziwianym narodem w UE, ich przywództwo jest szanowane, a Niemcy są uznawani za najbardziej pracowitych w Europie - piszą autorzy raportu. Niemcy są też najsilniejszymi zwolennikami zarówno gospodarczej integracji Europy, jak i samej UE. Około ośmiu na dziesięciu Francuzów (84 proc.), Czechów (80 proc.) i Polaków (78 proc.) wyraża przychylne stanowisko wobec Niemiec.
Z kolei nastroje antyniemieckie są najpowszechniejsze w Grecji, gdzie 78 proc. badanych ma negatywną opinię o Niemczech, a połowa nawet bardzo negatywną. Grecja jest jedynym krajem, gdzie większość pytanych uważa, że kanclerz Niemiec Angela Merkel źle walczy z kryzysem gospodarczym.
Jednocześnie w żadnym z badanych krajów Grecja nie jest postrzegana w pozytywnym świetle. Od 2010 roku korzystne oceny o Grecji spadły np. o 28 punktów proc. w Polsce i we Francji, o 16 pkt proc. w Hiszpanii, 13 pkt w Niemczech i 12 pkt w Wielkiej Brytanii. Tymczasem sami Grecy - piszą autorzy raportu - należą do największych krytyków UE, a aż 71 proc. ma pozytywne zdanie o swoim kraju. Uważają się (60 proc. ankietowanych) za ludzi w Europie najbardziej pracowitych.
Sondaż pokazał, że w czasie kryzysu Europejczycy tracą zaufanie nie tylko do unijnych instytucji, ale też są niezadowoleni z kierunków obranych przez ich rządy. To nic nowego. Europejczycy konsekwentnie obniżają oceny stanu swoich krajów od 11 lat, od kiedy prowadzony jest sondaż. Ale w tym roku nastroje są szczególnie ponure. Minimalna liczba Greków (2 proc.), Hiszpanów (10 proc.) i Włochów (11 proc.) twierdzi, że ich kraj jest na dobrej drodze - piszą autorzy raportu.
Tylko Niemcy widzą sprawy zupełnie inaczej. Ponad połowa (53 proc.) jest zadowolona z rozwoju sytuacji, o 20 punktów procentowych więcej niż w 2007 roku. Jeszcze więcej, bo 73 proc. ankietowanych Niemców jako dobry oceniło stan gospodarki swego kraju.
Europejczycy są podzieleni w osądzie, kto ponosi winę za ich ekonomiczne tarapaty. Aż 87 proc. Greków, 84 proc. Włochów, 90 proc. Polaków i 91 proc. Czechów obwinia własne rządy za bieżące problemy. Francuzi (74 proc.) i Hiszpanie (78 proc.) winą obarczają banki i inne duże instytucje finansowe. Brytyjczycy i Niemcy winią obie strony. Co ciekawe, Europejczycy za kryzys nie winią Stanów Zjednoczonych.
Z Brukseli Inga Czerny