Według tygodnika z pomocą niemieckich okrętów podwodnych Izrael buduje sobie pływający arsenał broni atomowej. Niemcy mogą być dumni z tego, że zabezpieczają egzystencję państwa Izrael na wiele lat - powiedział cytowany przez "Spiegla" izraelski minister obrony Ehud Barak.

Reklama

Jak pisze tygodnik, niemiecki rząd federalny utrzymuje, że nic nie wie o atomowym wyposażeniu okrętów podwodnych, wybudowanych w Kilonii i dostarczonych Izraelowi. Jednak byli wysokiej rangi urzędnicy ministerstwa obrony, w tym były sekretarz stanu Lothar Ruehl oraz były szef sztabu planowania Hans Ruehle przyznali w rozmowie ze "Spieglem", że zawsze wychodzili z założenia, iż na okrętach podwodnych będzie broń nuklearna.

Izrael nie wypowiada się oficjalnie na temat swojego programu nuklearnego. Z dokumentów MSZ wynika jednak, że rząd RFN od 1961 r. jest poinformowany o tym programie. Są dowody na to, że w 1977 r. były kanclerz RFN Helmut Schmidt rozmawiał na ten temat z ówczesnym izraelskim ministrem obrony Mosze Dajanem - twierdzi "Spiegel".

Niemcy podpisały z Izraelem kontrakt na dostarczenie sześciu okrętów podwodnych. Trzy okręty typu "Dolphin", zbudowane przez stocznię w Kilonii zostały już dostarczone odbiorcy, a trzy pozostałe mają trafić do Izraela do 2017 r. Izrael rozważa również zamówienie w Niemczech kolejnych trzech okrętów podwodnych - informuje tygodnik.

Jak twierdzi, kanclerz Angela Merkel bardzo poszła na rękę władzom w Jerozolimie. Berlin wziął na siebie jedną trzecią kosztów zamówienia, czyli 135 mln euro. Odroczono również spłatę izraelskiej części należności do 2015 r.

Jednocześnie Merkel postawiła Izraelowi pewne warunki. Zażądała zakończenia polityki izraelskiego osadnictwa na terenach palestyńskich i zezwolenia na dokończenie budowy finansowanej przez Niemcy oczyszczalni ścieków w Strefie Gazy. Premier Izraela Benjamin Netanjahu do tej pory nie spełnił żadnego z tych życzeń - pisze "Spiegel".