Białoruscy opozycjoniści dostali pocztą listy polecone z logiem MSZ - pisze "Rzeczpospolita". W kopertach były formularze PIT z sumami, jakie 30 przeciwników Łukaszenki dostało od polskiego rządu. Dokumenty nie opiewają na duże sumy, a podpisała je urzędniczka z Wydziału Planowania i Realizacji Budżetu Biura Administracji MSZ.
Resort uważa, że nic się nie stało. Środki te nie dotyczyły zatem nieakceptowanego przez prawo białoruskie zagranicznego wsparcia na projekty pozarządowe, jak to miało miejsce w odniesieniu do (...) A. Bialackiego - mówi gazecie rzecznik MSZ, Marcin Bosacki. Tłumaczy, że pieniądze wypłacono za udział Białorusinów na konferencji zorganizowanej przy szczycie partnerstwa wschodniego. Twierdzi, że władze w Mińsku nie zareagowały i nie prześladują opozycjonistów.
Przeciwnicy reżimu jednak boją się, że Łukaszenka uzna te pieniądze za dowód na nielegalne wspieranie opozycji przez Polskę i weźmie się za swych wrogów. W krajach demokratycznych taka praktyka byłaby do przyjęcia. W przypadku Białorusi oznacza, że sprawa Alesia Bialackiego niczego polskich urzędników nie nauczyła - wyjaśnia "Rzeczpospolitej"Walencin Stefanowicz, najbliższy współpracownik Bialackiego.