Członkostwo Szwecji w NATO byłoby gwarancją jej gotowości obronnej i najlepszą ochroną przed ekspansywnymi totalitarnymi reżimami. Taka jest konkluzja dzisiejszego komentarza redakcyjnego największego dziennika szwedzkiego "Dagens Nyheter". Stanowi ona złamanie niepisanego tabu obowiązującego w mediach szwedzkich. Od dziesięcioleci podstawą polityki kraju była i jest zasada nie przynależności do militarnych ugrupowań. Zmianę tę wywołała agresywna polityka Moskwy, wobec której sztokholmska koncepcja neutralności okazuje się bezradna. Sprawą interesuje się też sąsiednia Finlandia.
Według tamtejszych mediów obecna Szwecja, po latach braku zainteresowania problematyką obronną, stała się pustynią militarną nad brzegami Bałtyku. Stwarza to też zagrożenie dla innych państw regionu. Obecną sytuację ilustruje zdjęcie w dziesiejszym "Dagens Nyheter". Fotografia przedstawia szwedzki czołg transportowany na strategicznie ważną również i dla polskiej obrony wybrzeża, bałtycką wyspę Gotlandię. Podpis stwierdza, że takich maszyn przerzucono tam już 14. Lecz bez załóg. Z innych źródeł wiadomo, że armia po prostu nie posiada i nie szkoli załóg czołgowych.
Zapowiadany we wtorek szumnie przez partie rządowe przełom w finansowaniu szwedzkich sił zbrojnych jest już dzisiaj poddawany ostrej krytyce w mediach. Okazuje się, że wzrost nakładów na obronę o równowartość ponad 2,5 miliardów złotych nastąpi dopiero za dziesięć lat. Tymczasem nadal obowiązuje program oszczędności i w przyszłym roku wzrost ten ograniczony będzie do 250 milionów.