Jak poinformował John Walker z filadelfijskiej policji, cztery ciała znaleziono we wraku pociągu, a dwa poza nim. Jedna ofiara zmarła po przewiezieniu do szpitala.
Amerykańskie władze nie wiedzą na razie, co było przyczyną wypadku pociągu jadącego z Waszyngtonu do Nowego Jorku. Na miejscu katastrofy są eksperci sieci kolejowej Amtrak oraz Krajowej Rady Bezpieczeństwa Transportu, którzy prowadzą śledztwo w tej sprawie. Służbom pracującym na miejscu udało się odnaleźć tak zwaną "czarną skrzynkę" wykolejonego pociągu, co znacznie ułatwi dochodzenie przyczyn tragedii.
Według nieoficjalnych źródeł, pociąg w momencie katastrofy mógł jechać z prędkością przekraczającą 160 kilometrów na godzinę.
Pasażerowie mówią, że tuż przed wypadkiem poczuli mocne szarpnięcie, tak jakby ktoś gwałtownie wcisnął hamulce.
Zniszczenia pociągu są bardzo poważne. Jeden wagon jest zgnieciony i zgięty w pół, inne - poprzewracane. Na miejsce ściągnięto ciężki sprzęt. Ruch pociągów na trasie Filadelfia - Nowy Jork został wstrzymany.
Łącznie do szpitali trafiło ponad 200 osób. Większość z nich miała drobne obrażenia.